|
forum.optyczne.pl
|
 |
Lornetki - To i owo o kupowaniu lornetki
Maciek - Pon 13 Lis, 2017 Temat postu: To i owo o kupowaniu lornetki W wielu tematach pojawiała się ostatnio kwestia jakości lornetek dostępnych w naszym kraju. Pomyślałem więc o tym, aby kilka moich spostrzeżeń i doświadczeń zawrzeć w odrębnym temacie, być może inni coś dołożą od siebie. W poniższym tekście brak jest nazw korporacji i niech tak zostanie. Z tego co mi powiedział mój czeski kolega korporacje mają zaawansowane narzędzia do wyszukiwania w Internecie krytycznych postów i bardzo szybko na nie interweniują, co zwykle negatywnie wpływa na portal.
Otóż wiosną tego roku wybrałem się na Śnieżkę. Kiedy usadowiłem się na sporym kamieniu i przez Zeissa Conquesta zacząłem wypatrywać wrocławskiego Skytowera zaczepił mnie pewien Czech. Przedstawił się jako Honzo i zapytał czy mógłby rzucić okiem przez moją lornetkę, zgodziłem się chętnie a on zaproponował, abym w tym czasie zerknął sobie przez oliwkowego Victory, którego wyciągnął ze swojego plecaka. Jak można się łatwo domyśleć szybko znaleźliśmy wspólny język. Ot chociażby obydwaj słyszeliśmy pogłoski o tym, że nowy Conquest to stare Victory w nowej „budzie”. Niestety porównanie starego Victory z nowym Conquestem okazało się niemożliwe do zrealizowania, gdyż ja mam 8x32 a Honzo 8x42. Poruszaliśmy również inne tematy dotyczące dostępności sprzętu, cen w Polsce i Czechach i takie tam różne. Gdyby nie niecierpliwość moich towarzyszy pewnie siedziałbym z nim tam wiele godzin.
Bardzo zaciekawił mnie fakt, iż Honzo jest entuzjastą bardzo popularnego w Czechach na Słowacji i na Węgrzech ruchu społecznego zajmującego się tropieniem i piętnowaniem przypadków sprzedawania w krajach Europy środkowej i wschodniej produktów gorszych niż na zachodzie często za znacznie wyższą cenę. Przez „gorsze” należy rozumieć towary mniejsze wagowo, o gorszym składzie oraz drugiego gatunku lub refurbiszowane. Zresztą niedawno było głośno o tym, że pewna sieć dyskontowa w Niemczech sprzedaje opakowanie liczące 6 ciastek (pieczonych z cukrem). Z kolei w polskim sklepie tej sieci opakowanie zawiera zaledwie 4 ciastka i sprzedawane jest za 114% ceny opakowania niemieckiego (a zamiast cukru jest syrop kukurydziany).
Ale co tam ciastka, ze sprzętem nie jest lepiej. Honzo stwierdził, że jeżeli chodzi o szeroko rozumianą optykę i elektronikę użytkową we wciskaniu tego szajsu wyspecjalizował się koncern mający nazwę taką jak warszawska kolej podziemna. Należą do niego między innymi dwie sieci marketów: jedna nosząca nazwę drugiej co do wielkości planety naszego układu (tej z pierścieniami) a druga jak wiadomo cukierków co lecą w kulki. Jak powiedział Honzo specjalizują się one w sprzedaży tego co zostało zwrócone przez klientów na zachodzie, sporo jest również sprzętu poekspozycyjnego i poreklamacyjnego – czasem naprawianego lub niekiedy nawet nie. Co więcej skupują oni nawet taki badziew od innych firm na zachodzie. Jak oceniają Czesi zaledwie 30-35% sprzedawanego w tych marketach sprzętu jest fabrycznie nowe i oryginalnie zapakowane. Również nasi dystrybutorzy będący filiami zachodnich central traktowani są po macoszemu i dostają… co dostają.
Na koniec Honzo jako ciekawostkę powiedział mi, że firmę od kolejki podziemnej założyli byli esesmani – co z racji tego co nam ta sieć obecnie sprzedaje jest swego rodzaju chichotem losu.
Dodam od siebie, że jeszcze tego samego dnia w Internetach sprawdziłem, że z tym esesmanem Honzo mówił prawdę. Później zaś będąc wielokrotnie w sklepach udając zainteresowanie prosiłem o pokazanie mi „nowiutkich” aparatów i lornetek – wszystko wyglądało tak ”jako rzekł Honzo”. Krótko mówiąc wyświechtane lornetki w pogniecionych pudełkach przewiązanych plastikową taśmą z nazwą sklepu.
W równoległym temacie o lornetce dla dziecka komentując beznadziejną jakość lornetki Arek stwierdza cyt. „Aż nie chce się wierzyć, że Kowa coś takiego wypuszcza do klienta końcowego?”. Może Kowa wypuściła dobry produkt, ale po przejściu przez wiele – być może nieostrożnych rąk – mamy co mamy?
Tak więc warto się zastanowić nie tylko „co” ale i gdzie kupujemy. Mój kumpel handlujący samochodami na określenie oferowanych przez cwaniaczków „odrestaurowanych trupów” ma powiedzenie: „przyjdzie głupi i kupi!”
Puenta jest taka, że dopóki będziemy kupować badziew korporacje chętnie nam to dostarczą. A skoro godzimy się za ten badziew płacić więcej niż za prawdziwe nówki? korporacje chętnie przyjmą wyższą kwotę.
RoboBat - Pon 13 Lis, 2017
Maciek myślę, że trochę przesadzasz. Było już wiele spiskowych teorii dziejów. Pewnie w tym co piszesz jest troszeczkę prawdy, ale nie można generalizować. Kupiłem już kilka nowych lornetek ze średniej i taniej półki cenowej i jakoś nigdy nie zauważyłem niczego podejrzanego w ich jakości. Te droższe kupuję jako używane i raczej z zachodu, więc nie będę się na ich temat wypowiadał.
Arek - Pon 13 Lis, 2017
Maciek napisał/a: | nowy Conquest to stare Victory w nowej „budzie” |
To nie jest prawdą. Nowe Victory HT to stare Victory FL w nowej budzie. Conquesty HD to zupełnie nowe lornetki robione najprawdopodobniej w Japonii i składane w Niemczech, żeby mieć nalepkę Made in Germany.
A jeśli chodzi o Twój post, to coś w tym może być. Naocznie przekonałem się o tym w przypadku Swifta. Gdy pojawiły się pierwsze sztuki tych lornetek w Polsce i trafiły do mnie do testów, wypadły świetnie. Regularne dostawy, które potem pojawiły się w sklepach i które sam oglądałem wołały o pomstę do nieba. Lornetki miały w środku brud, na pryzmatach ubytki powłok i masę innych kwiatków. Z trzech sztuk jednego modelu w sklepie żadna nie nadawała się do użytku i nawet w małej części nie zbliżyła się do egzemplarza, który testowałem.
goornik - Pon 13 Lis, 2017
Natomist prawdą jest, że podstawowym motorem działania wielu producentów jest dążenie do skrojenia kasy z ludzi, a nie chęć dostarczenia im czegoś, z czego będą zadowoleni.
RomanW - Pon 13 Lis, 2017
Problemem współczesnego biznesu jest ciągła pogoń za zyskiem. Jak rynek nasycił się i nie ma progresu sprzedaży korporacja wywala dyrektora/prezesa i powołuje nowego wyznaczając mu cel sprzedaży, a ten by utrzymać się na stołku tworzy nowe pomysły, choćby to co mamy teraz, wepchnąć na rynek tani odpad np 100 lornetek sprzedano, 10 klientów świadomych złorzyło reklamację i zwróciło towar. W korporacji ogłoszono sukces, w sprawozdaniu jest że sprzedano 90szt.
Inne spojrzenie na sprawę: Nawet jak jest kontrola jakości towaru w firmie to co nie przeszło kontroli jakości np 100szt - to naprawiać to koszta. A jak się wepchnie taki towar i klient łyknie a świadomy zwróci 10szt to firmie i tak się opłaca bo firma naprawiła 10szt a nie 100szt.
Master Yoda - Wto 14 Lis, 2017
Ciekawy temat, że na lornetkach znam się słabo , to powiem jak to wygląda "przy zegarkach"
"Swiss made"
Znak wysokiej jakości (sygnatura) uregulowany przez prawo szwajcarskie (na podstawie Rozporządzenia regulującego korzystanie ze znaku jakości dla zegarków z dnia 23 grudnia 1971 roku – stan na 1 lipca 1995 roku), określający pochodzenie zegarka bądź mechanizmu.
„Swiss made” w odniesieniu do zegarka oznacza, że:
mechanizm zegarka jest szwajcarski,
zegarek został złożony w Szwajcarii,
producent przeprowadził kontrolę końcową w Szwajcarii.
„Swiss made” w odniesieniu do mechanizmu oznacza, że:
został zmontowany w Szwajcarii,
został sprawdzony przez producenta w Szwajcarii,
co najmniej 60% komponentów zostało wyprodukowanych w Szwajcarii (do roku 2016 obowiązywało 50%).
Dawniej jeśli mechanizm spełniał wszystkie warunki „Swiss made” lecz nie był montowany w Szwajcarii stosowano oznaczenie „Swiss”.
Ponadto zastosowanie mają dodatkowe kryteria:
koszty tarczy i wskazówek są brane pod uwagę wyłącznie, gdy zostały zmontowane w Szwajcarii,
koszty montażu mogą zostać uwzględnione wtedy, gdy podpisany traktat międzynarodowy regulujący współpracę przemysłową gwarantuje, że elementy składowe „obce” i „szwajcarskie” są porównywalnej jakości,
Koperta zegarka spełnia warunki „Swiss made” gdy:
została poddana w Szwajcarii co najmniej jednej istotnej operacji produkcyjnej: tłoczenie, toczenie lub polerowanie,
została poskładana i sprawdzona w Szwajcarii
co najmniej 60% kosztów produkcji (z wyłączeniem kosztów materiałów) przypada na operacje przeprowadzone w Szwajcarii (do roku 2016 obowiązywało 50%).
Nie wiem czy zwróciliście uwagę, że wskaźnik 61% "szwajcarskości) zegarka dotyczy wartości części, a nie - ilości. Tu można "manewrować" Chińska koperta, tarcza, wskazówki - 100 USD, zdobienie koronki + grawer w Szwajcarii - następne 200 USD (wysokie koszty pracy). No i mamy powyżej 61% .
W grudniu ubiegłego roku prezes firmy Omega przyznał że produkują części w Chinach....
Osobiście znam kilka firm, stricte produkujących zegarki szwajcarskie, reszta to kombinacje dla zysku, azjatyckie.....
Nawet Seiko produkuje w Chinach, a na swój , japoński rynek, u siebie, zegarki mają specjalne oznaczenia.
Maciek - Wto 14 Lis, 2017
@RoboBat – teoria spiskowa? Mieszkam w Krainie Wygasłych Wulkanów skąd mam zaledwie pół godziny drogi samochodem do Niemiec ( do Czech niewiele więcej). Ze względów czy to służbowych czy turystycznych w Dreźnie lub Berlinie każdego roku bywam więcej razy niż w Warszawie byłem przez całe życie. Czy teorią spiskową jest to, że w Niemczech lub Włoszech kawę Lavazza kupuję za ok. 35 zeta bez łaski i promocji a u nas stoi ponad 5 dych (o jakości i zapachu nie wspomnę). A może to, że za flaszkę Tequili lub Jacka Danielsa płacę tam 42 zeta a u nas kosztuje 70 – 76? Żona proszki kupuje wyłącznie w Niemczech gdyż są tańsze i lepsze - tak dla usprawiedliwienia dodam, że kupujemy tam proszki zazwyczaj Made in Poland.
Optoelektronikę oczywiście trudniej oszacować ze względu na zmiany cen, ale swego czasu byłem zainteresowany Canonem G7X którego zresztą kupiłem. W Polsce cena tego aparatu trzymała się prawie na tym samym poziomie do premiery następcy – MkII – czyli niemalże 2 lata. U sąsiadów już po półtora miesiąca spadła o 1/3 a po pół roku do połowy pierwotnej wartości!
Również sprzedaż w marketach szajsu jest faktem a nie teorią. Sam byłem w szoku po tym jak organoleptycznie potwierdziłem twierdzenia Honza. Wszystko to co w mm jest przewiązane taśmą: czy to lornetki, aparaty, klawiatury czy myszki to używany szmelc i nic więcej.
@RomanW – nieświadomie poruszyłeś kolejny drażliwy temat – ale nie jego miejsce na tym forum. Napiszę tylko tyle, że z zawodu jestem księgowym i doczytałem oraz domyśliłem się, że korporacje tu zrobią rezerwę księgową na zwroty reklamacyjne, tam przeszacują wartość towaru a gdzie indziej rozliczą ubytki. Smutne jest to, że właśnie nam wciska się najgorsze g... i każą za to słono płacić. Efekt jest taki, że pomimo tego, iż płacimy za szmelc więcej niż na zachodzie za nówki to panowie na Świętokrzyskiej wciąż drapią się po głowie skąd wziąć kasę do budżetu.
Ponawiam apel – kupujmy rozważnie.
Piotr_0602 - Wto 14 Lis, 2017
Wnioski? Kupować produkty polskie, polskiej produkcji, najlepiej polskiej firmy. Przynajmniej nie dajemy się oszukiwać na "niemiecką jakość" i nie jesteśmy traktowani jak gorszy człowiek. Tylko że trudno czasem zorientować się, co jest polskie a co nie. Choćby używanie aplikacji POLA na smartfonie może zdziwić, gdzie czasem marka która wydaje się nam polską nie ma z Polską żadnego związku (nie produkowane w Polsce, własność zagranicznego koncernu, nie zarejestrowane w Polsce), a czasem na odwrót - anglojęzyczna nazwa okazuje się 100% polską firmą.
Tylko że do lornetek to zastosowania nie ma, bo jest tylko budżetowa półka od DELTA OPTICAL branduje swoim znaczkiem chińskie wyroby (no, załóżmy że jakieś rodzimy wkład tam jest). No, są jeszcze Polskie Zakłady Optyczne które pewnie od czasu do czasu uruchamiają produkcję przestarzałej LP 7x45Z dla wojska. Słabo.
Dobrze mieć świadomość że jesteśmy rąbani jako ta gorsza kategoria Europejczyków, bo na naszym rynku to uchodzi bez konsekwencji. Podobnie jak zagranicznym bankom jest tu wolno więcej niż u siebie (stąd wyższe opłaty, i numery typu kredyty frankowe albo opcje walutowe), więcej wolno ubezpieczycielom (wystarczy porównać realizację szkody u tego samego ubezpieczyciela w Niemczech i Polsce), jak i widać ze sporą ilością zakupów zagranicznych produktów.
Arek - Wto 14 Lis, 2017
Patriotyzm zakupowy jest dobry, ale w niektórych branżach niewykonalny. Tak jak napisałeś u nas w zasadzie tylko PZO z jedną lornetką oraz Delta Optical, która ma wkład na etapie projektowania, oraz jeszcze Ecotone.
Maciek - Wto 14 Lis, 2017
Arek ma całkowitą rację – na dzień dzisiejszy w branży optoelektroniki nie mamy żadnego producenta, a co do lornetek zaledwie dwóch. Ale w podobnej sytuacji jest większość krajów w europie i na świecie i wszyscy solidarnie wspieramy rozwój Chin. Przytoczę tu mój ulubiony cytat z filmu „Stacja arktyczna Zebra” kiedy to amerykański żołnierz mówi do Rosjanina: „pierwsi polecieliście w kosmos bo wasi niemieccy naukowcy byli szybsi od naszych niemieckich naukowców”. Parafrazując go to skoro mamy „naszych chińskich producentów” lornetek to nie kupujmy u „czyichś chińskich producentów”. Co zaś do pozostałego sprzętu powinniśmy być wybredni i zwracać od ręki (jak nam pozwala prawo) wszelkie niedoróbki i co ważne informować się wzajemnie o trefnych dystrybutorach. Przede wszystkim zaś starać się kupować najtaniej. Może z czasem uda nam się doprowadzić do zachodniego standardu cenowego i jakości obsługi.
A sprzedawca w mm będzie się rumienił ze wstydu jak pensjonarka kiedy mu będziemy zwracać wadliwy towar
stryjek - Wto 14 Lis, 2017
Przede wszystkim zaś starać się kupować najtaniej.
Niestety, z tym stwierdzeniem nie można sie zgodzic, pod żadnym pozorem.
Owszem, kupic najtaniej, to jak najlepiej pojęty i oczywiśty interes (a nawet prawo) klienta.
Jeżeli ten warunek ma byc jednak podstawą selekcji, to przeczy całemu wydźwiekowi wątku.
Kupując najtaniej, na 90% trafisz do sieci, która stoi na pozycji siły w stosunku do dostawców, jak i klientów. Bo ma największe obroty, bo najwiekszy przemiał klienta bo...
Obok "bo" nalezy jednak postawić "ale". Z powyzszych "zalet" niekoniecznie korzystaja klienci, za to z pozycji - sieć, jak najbardziej. Każe sobie płacic za półkę, obecność w gazetce, stawia wymagania w kwestii marży. Nie moim zadaniem jest jednak bronic producenta.
Klientowi oferuje napodlejszy serwis. pomijając absolutnie haniebne i dyskwalifikujące (niby, bo i tak wszyscy w niedzielę wyląduja przy kasie) praktyki, obchodzi sie z towarem jak z kartoflami, nie ma żadnej selekcji jakościowej, sprzedaje ex-demo i zwroty jako brand-nówki. Jednym zdaniem - wali w bambus.
Pomijam juz kompetencje sprzedawcy.
Jeżeli chcesz miec jakość, zapłac 100 zł drożej i kup w sklepie specjalistycznym. Chyba nie muszę wymianiać "atrakcji" związanych z podejściem do klienta. Jasne, że 100 zł boli, jak zadra za paznokciem, ale... Pierwszy lepszy problem i klient czuje na własnej d...e róznicę.
A propos patriotyzmu. Jeżeli oferta wyklucza zachowanie się jak na patriotę przystało, warto sobie uświadomic inny poziom problemu. Cena produktu to nie tylko sam produkt, ale tez szeroki zakres usług, ukryty pod slowem "handel".
Do kogo należą hangary po miastem? Do kogo nalezy sklep specjalistyczny? Do kogo nalezy lokal, który sklep specjalistyczny wynajmuje? I wreszcie: gdzie płaci podatki "specjalistyczny", a gdzie sieć?
Co nie znaczy, że w specjalistycznych nie trafiaja sie okazje. Wtedy "najtaniej" mozna pogodzić z całościa serwisu, który jest w pełni "patriotyczny".
Czołem wielkiej Polsce!
PS. Jeżeli kogos to nie przekonuje, to niech sobie wyobrazi, że jakas część z róznicy ceny trafi do kieszeni sprzedawcy - samego pracownika. Owszem, ten i ten Polak (chociaz coraz częściej w sieci - z dźwięcznym zaśpiewem w mowie). Tylko ten ze specjalistycznego jakis taki inny... Zna sie na rzeczy, doradzi (zdarza sie nawet, że odradzi!), mozna z nim pogadać z przyjemnością. Czyli - wyedukował się człowiek.
Jakby co, nie jestem sprzedawcą, ani też żadnym z "oczek" w łańcuchu "specjalistycznego".
Ale sytuacje znam z dogłębnej obserwacji w innej branży.
RomanW - Czw 16 Lis, 2017
Maciek, jak wspomniałeś w pierwszej wiadomości, że ciasteczka na zachodzie są z cukrem a u nas te same z syropem glukozowo-fruktozowym. Dla jednych to może być tylko tańszy zamiennik, bo oba są słodkie. Ale chodzi o coś więcej. Syrop glukozowo-fruktozowy jest wyważany z kukurydzy modyfikowanej genetycznie odpornej na glifosat (roundup) i w ochronie przed chwastami leje się go równo i niestety ten syrop zawiera w sobie ten glifosat. Jak sprawdzili w Ameryce, produkty zawierały ponad 1.000x dopuszczalna normę:
https://foodbabe.com/2016/11/15/monsanto/
Wniosek – jak ze wszystkim kupować świadomie a nie być ofiarą reklamy/marketingu.
komor - Czw 16 Lis, 2017
Arek napisał/a: | Patriotyzm zakupowy jest dobry |
Pod warunkiem że my, a nie oni. Bo jak przykładowo Niemcy zrobią nam patriotyzm zakupowy, to nasza gospodarka pójdzie z torbami. Trzeba pamiętać, że to działa w obie strony.
Maciek - Czw 16 Lis, 2017
@komor - Niemcy cały czas mają patriotyzm zakupowy. Np. Orlen swego czasu wystartował w DE i co? jajco! Nikt nie kupował paliwa od polskiej firmy. Zmienili nazwę na Star - i sprzedają http://niewygodne.info.pl...go-kapitalu.htm
Czasem jednak patriotyzm zakupowy może okazać się czymś groteskowym: http://wyborcza.pl/7,1552...ranicznych.html
Trzeba być czujnym i kupować rozważnie.
stryjek - Czw 16 Lis, 2017
Maćku, jeżeli "Wyborcza" i "patriotyzm", to w tym zestawieniu "zawsze", nie "czasem"..
[ Dodano: Czw 16 Lis, 2017 19:55 ]
komor napisał/a: | Arek napisał/a: | Patriotyzm zakupowy jest dobry |
Pod warunkiem że my, a nie oni. Bo jak przykładowo Niemcy zrobią nam patriotyzm zakupowy, to nasza gospodarka pójdzie z torbami. Trzeba pamiętać, że to działa w obie strony. |
Nie. Nigdy nie nalezy tak stawiac sprawy. Nigdy nie nalezy sie bac "odwetu". Patriotyzm zakupowy najlepiej dostrzec we Francji, w kwestii artykułów spozywczych. To już prawie obsesja. I co? Gdziekolwiek na świecie bylo to przyczyna spadku sprzedaży francuskich win i serów?
Maciek - Czw 16 Lis, 2017
@Stryjek - podane przeze mnie linki miały za zadanie przedstawić informacje a nie kogokolwiek promować czy oceniać. Dlatego celowo dla równowagi w dwóch tematach podałem dwa źródła - rzekłbym kompletnie skrajne. Chodziło o konkretną informację a nie o proweniencję źródła.
No i zgadzam się z Twoją opinią, że nie należy obawiać się odwetu za własny - nawet nagłośniony - patriotyzm zakupowy, gdyż inni kupują od nas wyłącznie to co:
- jest im potrzebne a czego nie mają lub mają ale nasze jest lepsze,
- u nas robi się to taniej,
Tych argumentów nawet niemiecki czy francuski patriotyzm nie przeskoczy. Ot chociażby warzywa, niemieckich ogórków czy kapusty nie ukisisz (próbowałem), prędzej zgniją bo tyle w tym chemii. Nawet na Bawarii czy w Wirtembergii Niemcy choć z przekąsem i obrzydzeniem to zazwyczaj wybierają polskie warzywa i owoce.
komor - Sob 18 Lis, 2017
Maciek napisał/a: | Np. Orlen swego czasu wystartował w DE i co? jajco! Nikt nie kupował paliwa od polskiej firmy. |
Co w tym dziwnego, skoro nie znają takiej marki i nie kojarzy się ona im z niczym pozytywnym? Sam nie kupuję paliwa na nieznanych mi stacjach, trzymam się tego, co znam i mam sprawdzone. Niemcy kupują masę polskich produktów, ale tych, które mają renomę i kojarzą im się dobrze. Od żarcia począwszy, które ma dobre notowania w DE czy UK.
stryjek napisał/a: | Nie. Nigdy nie nalezy tak stawiac sprawy. Nigdy nie nalezy sie bac "odwetu". Patriotyzm zakupowy najlepiej dostrzec we Francji, w kwestii artykułów spozywczych. To już prawie obsesja. I co? Gdziekolwiek na świecie bylo to przyczyna spadku sprzedaży francuskich win i serów? |
Nie widzisz zależności między pozycją/popularnością/opinią danej marki/państwa/produktów, a tym, czy należy brać pod uwagę odwet?
Maciek napisał/a: | Nawet na Bawarii czy w Wirtembergii Niemcy choć z przekąsem i obrzydzeniem to zazwyczaj wybierają polskie warzywa i owoce. |
Jedzenie wybierają z obrzydzeniem? Nie widzisz pewnej, hm…, niespójności Twojej koncepcji? Może z przekąsem, ale na pewno nie z obrzydzeniem. Tak nawiasem mówiąc wszyscy moi znajomi Niemcy chwalą polskie jedzenie i doskonale wiedzą, że u nas nie ma (jeszcze?) tyle chemii w produkcji co u nich.
|
|