Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Kupiłem ze dwa lata temu w Militariach gaz podręczny, teraz chciałem sprawdzić czy działa bo puszka wydawała mi się jakby pusta - no i klops, faktycznie była pusta. To możliwe żeby przez dwa lata gaz odparował?
Kupiłem ze dwa lata temu w Militariach gaz podręczny, teraz chciałem sprawdzić czy działa bo puszka wydawała mi się jakby pusta - no i klops, faktycznie była pusta. To możliwe żeby przez dwa lata gaz odparował?
W sumie, tak. Choć pewnie trafiła Ci się wadliwa sztuka, bo powinien trzymać dłużej. To, co się (przedwcześnie) ulotniło, to propellant, czyli ten skroplony gaz wyrzucający właściwą substancję "bojową".
Przykładowo, większość tzw. bear spray-ów ma 4-letni okres przydatności do użytku. Wyczytałem w jakimś artykule, że wynika to właśnie z tego faktu, czyli przewidywanej utraty propellantu przez mikronieszczelności, a sama substancja czynna jest w zasadzie trwała. Trochę podobna sytuacja jak w gaśnicach samochodowych, gdzie środek gaśniczy (proszek) jest napędzany CO2 lub N2.
Wspomniany artykuł podawał domowy patent na kontrolę i ew. wydłużenie faktycznego okresu przydatności: po zakupie należy zważyć dokładnie pojemnik i zapisać wynik. Co jakiś czas kontrolować, czy nie ma wyraźnego ubytku.
Do porady jw. właśnie się zastosowałem, zakupiwszy sobie nie za dawno na samotne beskidzkie i słowackie wycieczki spray TETRAO 150ml. Sporo łażę sam, jak się da to i bez szlaku, a ostatnimi laty szanse spotkania coraz większe, inaczej niż 2-3 dekady temu. Ślady widuję dość regularnie ostatnimi laty.
Nawet na pogórza się zapuszczają. Niedawno fotopułapki złapały misia 9 km pod Tarnowem, a Pog. Przemyskie jest już zasiedlone przez niektóre sztuki (kiedyś była sensacja, jak jakiś tam przywędrował w ogóle). Łażą po zach. Beskidzie Niskim, gdzie dawniej nie było szansy spotkać itd. Na Słowacji też sporo incydentów ostatnio.
Oczywiście szanse spotkania statystycznie nadal mizerne - ja wpadłem na miśka tylko raz w życiu na Słowacji, ze 12 lat temu w majówkę. Niemniej przy następnej okazji wolałbym mieć coś pod ręka, gdyby spotkanie przybrało mało pokojowy charakter. Rok temu w w grudniu w Bieszczadach banalne opóźnienie na trasie spowodowało, że namiot rozbijałem po ciemku 2 km przed planowanym miejscem. To ostatnie zaś leżało na 0.5-kilometrowym odcinku udekorowanym wyraźnymi śladami łap, jak się rano okazało
Kolejna randka z misiem może się zdarzyć w tym roku, za 10 lat, albo nigdy. Nawet w USA w Yellowstone żaden mi(ś) się nie pokazał Dlatego mam zamiar trzymać ten kupiony spray ile się da, kontrolując szczelność pojemnika metodą j.w.
Pozdrawiam
-J.
Każdy gaz ma datę ważności i jeśli jest nieużywany i w terminie, to powinien działać. 2 już mi się przeterminowały i testowane po tym dalej działały.
Możliwe, że puszka była wadliwa/nieszczelna. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak przypadkowe uwolnienie gdzieś w międzyczasie, na przykład ze względu na brak blokady "spustu" (polecam takie z zabezpieczeniem)
ryszardo, Nie było możliwości przypadkowego uwolnienia.
Jar, miśków nie ma co się bać. Chaszczuję po Bieszczadach na siagę już kilkadziesiąt lat, miałem kilkanaście spotkań III-go stopnia z nimi i jest ok. Mam działkę w Bieszczadach koło której jest niedźwiedzia ścieżka, miśka czasem przechodzi dwa razy dziennie obok i nigdy nie czułem się nawet nieswojo Gaz to na kundle.
Jar, miśków nie ma co się bać. Chaszczuję po Bieszczadach na siagę już kilkadziesiąt lat, miałem kilkanaście spotkań III-go stopnia z nimi i jest ok. Mam działkę w Bieszczadach koło której jest niedźwiedzia ścieżka, miśka czasem przechodzi dwa razy dziennie obok i nigdy nie czułem się nawet nieswojo
Jest tak jak piszesz - prawie.
99% spotkań kończy się tylko "przyrodniczą obserwacją na lekkiej adrenalinie" . Te zwierzęta mają swoje sprawy i człowieka po prostu unikają. Niemniej w znikomym procencie przypadków mogą się poczuć zagrożone (niekoniecznie matka z młodymi!), bronić padliny itp. To nie jest tylko teoria, bo jednak raz na 1-2 lata dochodzi u nas w PL do pogryzień ludzi przez niedźwiedzia. Typowy scenariusz to wlezienie z zaskoczenia na krotki dystans na dowolnego osobnika oraz samica z młodymi. I chociaż śmiertelny wypadek u nas był tylko jeden (2014), bo z reguły miś dąży do poturbowania intruza, a nie jego ukatrupienia, to cień ryzyka jest zawsze, no i to są b. paskudne obrażenia, nikomu nie życzę.
Zagrożenie oczywiście statystycznie znikome, dla przeciętnego turysty większe szanse na wypadek samochodowy po drodze w Biesy niż samo spotkanie z misiem jako takie. Dla zwartej grupy turystów w zasadzie w ogóle nie istnieje, bo miś usłyszy ją z setek metrów. Chyba, że ktoś pojedynczo wyprzedza peleton lub wlecze się z tyłu
Niemniej warto pamiętać, że pewne typy aktywności tę statystykę modyfikują, jak np. samotne chodzenie w rzadko odwiedzane rejony lub o nietypowych porach (ja), albo jak w Twoim przypadku regularne odwiedziny w konkretnych miejscówkach znanych z bytowania niedźwiedzia. Zarówno Twoje wielokrotne spotkania, jak i moja pojedyncza "randka" nie są do końca przypadkiem w tym aspekcie.
Z drugiej strony najważniejsze są bierne środki ochrony. Sprowadzające się do obserwacji otoczenia oraz głosowego manifestowania swej obecności przed wejściem w miejsca (młodniki, chaszcze itp.), gdzie możemy zaskoczyć futrzaka z bliska. Podejrzewam, że to pozwala też uniknąć nieprzyjemności z dzikiem, wracając do tytułu wątku.
Warto w tym względzie poczytać i stosować zalecenia amerykańskie, są bardziej usystematyzowane i kompletne niż to co można u nas znaleźć.
Pozdrawiam
-J.
Niemniej warto pamiętać, że pewne typy aktywności tę statystykę modyfikują, jak np. samotne chodzenie w rzadko odwiedzane rejony lub o nietypowych porach (ja), albo jak w Twoim przypadku regularne odwiedziny w konkretnych miejscówkach znanych z bytowania niedźwiedzia. Zarówno Twoje wielokrotne spotkania, jak i moja pojedyncza "randka" nie są do końca przypadkiem w tym aspekcie.
Wszystkie moje spotkania z miśkami były "z nienacka" podczas chaszczowania pozaszlakowego, choć raz próbowałem podejść w celu obserwacji i wtedy misiek rzeczywiście się zdenerwował, nawarczał a ja odpuściłem dzielnie rejterując
W Kanadzie gaz na niedźwiedzie jest mocno zalecany przy wyprawach w las, choć na codzień gaz pieprzowy jest nielegalny. Ten na miśki (musi być oznaczony) jest mocniejszy, ma większą pojemność i zasięg (10 m) niż zwykły gaz pieprzowy.
Łażąc po odludziach zdecydowanie warto mieć taki zwyczajny, działa na agresywne psy (używałem), a jak na niedziedzie/dziki to nadal nie wiem. Tych ostatnich tyle wałęsa się po ulicach (niby) Warszawy, że korci przetestować, bo władze ignorują temat. Straż miejska/policja odsyła do łowczego, łowczy do rady miasta, radni do prezydenta, a ja życzę ostatniemu, by w drodze do domu z dziecmi spotkal rozpędzonego odynca - może przestanie reprezentować "ekologów"
_Tomek_, Kanada to ciekawy przypadek i tam faktycznie legalność posiadania zależy od dedykowanego zastosowania. Co ciekawe ewentualne użycie gazu na niedźwiedzie do obrony przed człowiekiem też jest legalne o ile dobrze pamiętam.
Te 10 m zasięgu to bardzo optymistyczne jest, bo chyba wszystkie gazy na niedźwiedzie są w formie mgiełki.
Z tym, że jest 'mocniejszy', to też nie do końca. Te lepsze gazy na ludzi są porównywalne lub jeszcze mocniejsze.
Największą różnicą, między gazem 'na niedźwiedzie', a 'normalnym' jest typowa wielkość butli i napis na niej.
Co do dzików, to widuję je regularnie. W ostatnich miesiącach 3 razy wataha przemaszerowała moją ulicą. Widywałem też maciorę z młodymi na ulicy 150 m od domu. Jakoś mi to nie przeszkadza i problemu z tego nie ma.
Problem był raz, parę lat temu. Przeszła wataha, ktoś spanikował i rozstawili coś, co miało odstraszać. Śmierdziało niemiłosiernie i zrobiło się dużo mniej przyjemnie. Już wolę dziki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
forum.optyczne.pl wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane na Twoim komputerze.
Technologia ta jest wykorzystywana w celach reklamowych i statystycznych.
Pozwala nam określać zachowania użytkowników na stronie, dostarczać im odpowiednie treści oraz reklamy,
a także ułatwia korzystanie z serwisu, np. poprzez funkcję automatycznego logowania.
Pliki cookies mogą też być wykorzystywane przez współpracujących z nami reklamodawców, a także przez narzędzie Google Analytics, które jest przez nas wykorzystywane do zbierania statystyk.
Korzystanie z serwisu Optyczne.pl przy włączonej obsłudze plików cookies jest przez nas traktowane, jako wyrażenie zgody na zapisywanie ich w pamięci urządzenia, z którego korzystasz.
Jeżeli się na to nie zgadzasz, możesz w każdej chwili zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Przeczytaj, jak wyłączyć pliki cookie i nie tylko »
Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 12