Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Dopiero teraz — gdy zabrałem się za bardzo zaległą korespondencję — zauważyłem, że we wzorach, jakie podałem w moim wpisie z 18 marca 2010 r., 3:23 popełniłem coś w rodzaju czeskiego błędu, zamieniając litery H i E. Jeśli stosować się do objaśnień umieszczonych pod wzorami, wszystko jest w porządku. Niestety, użyte przeze mnie literowe symbole naświetlenia (jest E, a powinno być H) i natężenia oświetlenia (jest H, a powinno być E) odbiegają od powszechnie przyjętej konwencji oznaczania tych wielkości fizycznych.
===
W całości wzory z objaśnieniami powinny wyglądać następująco:
Wzór ogólny na naświetlenie:
H = E × t
gdzie:
H — naświetlenie,
E — natężenie oświetlenia,
t — czas naświetlania.
A zatem proporcję naświetleń określa wzór:
H′ ÷ H″ = E × t′ ÷ (E × t″) = t′ ÷ t″
gdzie:
H′ — naświetlenie klatki przez światło błysku,
H″ — naświetlenie klatki przez światło zastane,
E — średnie natężenie oświetlenia klatki, dawanego przez każde z dwóch źródeł światła (zgodnie z założeniem, oba natężenia są równe),
t′ — czas naświetlania klatki przez światło błysku,
t″ — czas naświetlania klatki przez światło zastane.
Natomiast udział naświetlenia błyskiem w całym naświetleniu oblicza się tak:
H′ ÷ (H′ + H″) = E × t′ ÷ (E × t′ + E × t″) = t′ ÷ (t′ + t″)
===
Za roztrzepanie bardzo przepraszam.
[ Dodano: Pon 21 Cze, 2010 03:07 ]
hijax_pl napisał/a:
akwacyklista napisał/a:
Boję się mianowicie, czy nagle zza monitora lub z innego zakamarka nie wyskoczy zakapturzony hijax_p
akwacyklista napisał/a:
Czytanie czyichkolwiek wpisów nie jest obowiązkowe.
Proponuję abyś dodał mnie do listy użytkowników ignorowanych. Wyjdzie Ci to na zdrowie.
Początkowo chciałem odpowiedzieć dowcipem, ale doszedłem do wniosku, że jeśli nie zrozumiałeś jednego, z następnym może być to samo. Czyżbyś należał do gatunku internautów, którzy nie są w stanie odkapować żartu, któremu nie towarzyszy odpowiedni emotikon?
Nie wykluczam wszak, iż tylko udajesz głupiego. Świadczyłoby o tym wyrywanie przez Ciebie zdań z kontekstu i przeinaczanie sensu większej całości. To niezbyt elegancka metoda polemiki, ale dobrze koresponduje z kilkakrotnymi usiłowaniami z Twojej strony, by dorobić mi gębę.
Widzę też, że bierzesz nas na zmęczenie długością postów
Jeden (np. hijax_pl) pisze po kilkanaście (sic!) krótkich postów dziennie, inny (np. akwacyklista) publikuje znacznie rzadziej, ale za to — nieco obszerniejsze teksty. Przypuszczam zresztą, że pod względem liczby znaków umieszczanych na tym forum w ciągu statystycznego miesiąca bijesz mnie przynajmniej o kilka megabajtów. Nie zarzucam Ci bynajmniej nadmiaru epistolarnej aktywności, niemniej po wizycie na tym forum miewam niekiedy stany lękowe. Boję się mianowicie, czy nagle zza monitora lub z innego zakamarka nie wyskoczy zakapturzony hijax_pl.
Czytanie czyichkolwiek wpisów nie jest obowiązkowe.
Widać wyraźnie, że wykroiłeś cytaty tak, by pasowały do Twojej riposty, a nie tak, by oddawały odautorskie przesłanie. Tym samym nie polemizujesz ze mną, lecz — z wykreowaną przez Ciebie moją karykaturą. Taka kreacja robi ze mnie — nomen omen — kreaturę. I chyba o taki efekt Ci chodzi.
===
hijax_pl napisał/a:
Proponuję abyś dodał mnie do listy użytkowników ignorowanych.
W żargonie fotograficznym funkcjonują związki frazeologiczneświatło zastane i oświetlenie zastane. Nie mogę wykluczyć, że w jakichś kręgach używa się wersji okrojonej do imiesłowu zastane, ale osobiście nie zetknąłem się dotychczas z takim zjawiskiem. Oczywiście w konstrukcjach, w których imiesłów ten odnosi się do wcześniej użytego rzeczownika światło lub oświetlenie, powtarzanie wyrazu określanego nie jest konieczne, a nawet może być uznane za niezręczność stylistyczną. Gdybyś napisał „[…] światło błyskowe […] nie będzie silniejsze od zastanego”, składnia nie powodowałaby perturbacji znaczeniowych.
===
hijax_pl napisał/a:
Nie sądzę zatem, że osoby świadomie parające się fotografowaniem zmylił przekaz pozbawiony słowa "światło".
Łatwo domyślić się intencji ucznia, który napisał: „Usuwano stare gruzy, a na ich miejsce budowano nowe”, niemniej brak rzeczownika budynki, domy, gmachy lub podobnego w okolicy przymiotnika nowe trochę zniekształca zamierzony sens przekazu. Inny przykład: „Przed śmiercią Gerwazy był bardzo wesoły, dowcipny, towarzyski, a po śmierci stał się bardzo surowy, smutny i odludek”. Nawet ci, co Pana Tadeusza Adama Mickiewicza na pamięć wykuli i wiedzą, że nie o zgon Gerwazego chodzi, lecz — o zabicie Stolnika, zapewne uznają cytowane zdanie za przejaw niezamierzonego czarnego humoru.
Popełniłeś błąd składniowy, co każdemu może się zdarzyć, bo język polski dość trudny jest. Jednak zamiast przyznać się do uchybienia, próbujesz udowodnić, że wszystko było w porządku. Nie było.
Twój upór przynosi zresztą — jak sądzę — skutek odwrotny do zamierzonego. Nie masz szans, by wykazać brak ułomności w zastosowanej przez Ciebie konstrukcji „[…] błysk wypełniający iTTL po prostu NIGDY nie będzie silniejszy od zastanego”. Idąc w zaparte podkreślasz jedynie, że posługiwanie się językiem ojczystym nie jest Twoją mocną stroną.
Naprawdę sądzisz, że „osoby świadomie parające się fotografowaniem” znajdują coś ciekawego w Twoich przekazach? Co najwyżej mogą wkurzyć się lub uśmiać po pachy, gdy niekiedy z powagą domorosłego eksperta podajesz nieprawdziwe informacje.
===
hijax_pl napisał/a:
Rozumiem, że Twoja wypowiedź tyczy się ogółu czytelników, także tych dla których aparat fotograficzny jest prezentem choinkowym i nie mają zielonego pojęcia jak go użyć. Tylko czy takie osoby zrozumieją przekaz? Sens komunikatu?
Źle rozumiesz. W moim poście z 18 marca 2010 r., 03:23 napisałem wyraźnie „co bardziej naiwni Czytelnicy”. Przynależność do tak określonej kategorii nie zależy od stopnia fotograficznego doświadczenia.
Skąd bierze się u Ciebie wielokrotnie wyrażana pogarda dla ludzi, którzy dopiero zaczynają? Toż odwiedzając to forum starają się czegoś nauczyć, w czym czasem im pomagasz, a czasem — gdy serwujesz im fałszywą wiedzę — przeszkadzasz.
W takim razie stwierdzam (i mam do takiego osądu prawo), że Twoja wiedza opiera się na teorii z czasów Zenita i nigdy nie fotografowałeś z użyciem lampy SB-900 (która domyślnie ustawia się w tryb TTL/BL).
Jako Użytkownik forum masz prawo do dowolnego osądu. Niestety, oba zdania podrzędne w powyższym cytacie są stwierdzeniami.
Najwyraźniej nie dostrzegasz różnicy pomiędzy tymi kategoriami. Prawdziwość każdego stwierdzenia można — a nawet należy — sprawdzić poprzez zestawienie treści komunikatu z rzeczywistością. Kłopot zaczyna się, gdy Autor stwierdzenia nie jest w stanie przeprowadzić takiej weryfikacji, jak w przypadku drugiego z zacytowanych zdań podrzędnych.
Natomiast prawdziwość osądu — jeśli opiera się on na prawdziwych faktach, a kryteria wartościowania mogą być dowolne — weryfikacji nie podlega.
W pierwszym z cytowanych zdań podrzędnych — mimo że w moim odczuciu pozostaje ono stwierdzeniem — próbujesz wpłynąć na opinię Czytelników o mnie, używając określenia „teoria z czasów Zenita”. To w zasadzie prawdziwa konstatacja — o czym obszerniej w dalszym ciągu postu — lecz marka Zenit wywołuje skojarzenia raczej negatywne. Gdybyś napisał „teoria z czasów Leiki” lub „teoria z czasów Nikona”, nie byłoby już tego deprecjonującego efektu, n’est-ce pas? A przecież pierwsza Leica weszła na rynek w 1925 r., pierwszy Nikon — w 1948 r., a pierwszy Zenit — dopiero w 1953 r.
Aha, własnego zenita nigdy nie miałem, a pożyczonym naświetliłem ledwie 63 klatki. I starczy…
===
hijax_pl napisał/a:
[…] Twoja wiedza opiera się na teorii z czasów Zenita […]
Gorzej: Moja wiedza z zakresu fotometrii opiera się na teorii, której korzenie sięgają czasów, gdy fotografia jeszcze nie istniała. Sensytometria jest młodsza, niemniej jej początki — to druga połowa XIX w. Podany przeze mnie wzór na naświetlenie uchodzi za poboczny w fotometrii (która bada przede wszystkim właściwości źródeł światła), a okazuje się podstawowy w sensytometrii (bo ta dziedzina zajmuje się skutkami oddziaływania światła).
Gdyby zastosować sposób Twojego rozumowania do awiacji, trzeba by niechybnie uznać, że w czasach Kukuruźnika istniało inne prawo powszechnego ciążenia niż w czasach aeroplanu B-2 Spirit. A gdyby przypomnieć sobie, iż prawo to odkrył niejaki Isaac Newton, który żył na przełomie XVII i XVIII w., grawitacja okazałaby się pojęciem kompletnie przestarzałym. Niestety, samoloty wprawdzie latają, lecz czasem zdarza im się spadać, o czym przekonaliśmy się w kwietniu tego roku.
===
hijax_pl napisał/a:
Mam nadzieję jednak, że się mylę, a Ty po prostu odbiegłeś od tematu drążąc temat proporcji światła błyskowego i światła zastanego.
To raczej Ty odbiegłeś od tematu, kierując w ślepy zaułek poboczną dyskusję o terminologii w wątku Nikkor 50mm f/1.8 różne wersję??? (co zostało później wyodrębnione jako osobny wątek Problemy z polską terminologią foto-techniczną). Toż w Twoim wpisie z 5 marca 2010 r., 22:36 nie ma ani słowa o fotograficznym języku technicznym. Jest natomiast — ni z gruszki, ni z pietruszki — uwaga o proporcjach światła błyskowego i zastanego oraz kręcenie nosem na długość mojego postu z 5 marca 2010 r., 22:15.
Ponieważ kategoryczność Twojego stwierdzenia „[…] błysk wypełniający iTTL po prostu NIGDY nie będzie silniejszy od zastanego” wydała mi się wątpliwa, postanowiłem sprawdzić, co dzieje się w sytuacji granicznej, gdy równe są natężenia światła docierającego do matrycy z każdego ze źródeł, czas trwania błysku jest najdłuższy z osiągalnych, a czas synchronizacji — najkrótszy.
===
hijax_pl napisał/a:
Miło, że podałeś wzory matematyczne i pokazałeś postronnemu czytelnikowi jak je użyć. mam tylko nadzieję, że ten postronny czytelnik nie zrozumie że jest to wzór na pracyę trybu TTL/BL, bo się może zdziwić
Dziękuję za uznanie. Szkoda tylko, że sensu wspomnianych wzorów fizycznych nie zechciał pojąć — jak można wnioskować z Twojego postu — główny ich Adresat.
Jeśli „postronny czytelnik” zapozna się z podanymi przeze mnie objaśnieniami poszczególnych symboli, nie powinien mieć kłopotów ze zrozumieniem wzorów, gdyż wyjątkowo proste są. Jeśli natomiast przeczyta mój tekst po łebkach — tak jak Ty to zwykłeś czynić — może uznać nawet, że wymyśliłem receptę na osiągnięcie 1234. (słownie: tysiąc dwieście trzydziestej czwartej) prędkości kosmicznej albo rozwiązałem problem kwadratury koła, posiłkując się zakrzywieniem czasoprzestrzeni.
===
hijax_pl napisał/a:
akwacyklista napisał/a:
Gdyby było tak — jak twierdzić raczysz — że „[…] błysk wypełniający iTTL po prostu NIGDY nie będzie silniejszy od zastanego […]”, korzystanie z CLS w absolutnej ciemności (siła światła zastanego — niezależnie od sposobu jej pojmowania — równa praktycznie zeru) okazałoby się niemożliwe.
Tak twierdzi teoretyk - i masz do tego prawo. Praktyk natomiast wie, iż nie porównujemy siły światła błyskowego i zastanego w jednostce czasu równej czasowi błysku. W takiej sytuacji ustawię czas, podniosę też czułość by ustawić zarejestrować światło zastane z niedoświetleniem kilku EV. Nawet jeśli czas ekspozycji będzie 30sek - automatyka błysku (mówiąc ogólnie, bez wdawania się w szczegóły jak działa tryb BL) zapewni, że pierwszy plan nie będzie prześwietlony w stosunku do drugiego planu.
Czy Ty czasem czytasz teksty, które przytaczasz? Napisałem wyraźnie, a Ty zacytowałeś: „korzystanie z CLS w absolutnej ciemności”. Czyżbyś nigdy nie był w ciemni (takiej do ładowania filmów do koreksu lub wywoływania błon w tankach), Szanowny Praktyku? Na wszelki wypadek pozwolę sobie wyjaśnić, że pojęcie absolutna ciemność pojmuję jako ‘nieobecność jakiegokolwiek rejestrowalnego światła zastanego’. Możesz sobie wydłużać czas ekspozycji nawet do 30 dób albo do 30 lat — nie tylko do marnych 30 s — a żadnej reakcji na zerowe światło otoczenia nie będzie. Czy w takiej sytuacji lampa współpracująca z aparatem w trybie i-TTL BL wyśle jakiś błysk właściwy, czy — nie? Jeśli tak, zaprzeczy Twojemu twierdzeniu, że „[…] błysk wypełniający iTTL po prostu NIGDY nie będzie silniejszy od zastanego”. Never say never again, jak stwierdziła filozoficznie Micheline Roquebrune — druga żona Seana Connery’ego, gdy aktor po raz siódmy przyjął rolę Jamesa Bonda.
===
hijax_pl napisał/a:
Praktyk natomiast wie, iż nie porównujemy siły światła błyskowego i zastanego w jednostce czasu równej czasowi błysku.
W pierwszym z moich przykładów przyjąłem następujące założenia, które dały takie oto wyniki:
akwacyklista napisał/a:
Najdłuższy błysk z SB-900 trwa — wg producenta — 1∕880 s, natomiast najkrótszy czas ekspozycji, pozwalający na normalną synchronizację migawki szczelinowej z lampą — to 1∕250 s. Gdyby w takiej kombinacji średnie natężenia oświetlenia klatki były równe, naświetlenie błyskiem stanowiłoby zaledwie 100∕352 ≈ 0,284 naświetlenia światłem zastanym, a udział naświetlenia błyskiem w całym naświetleniu okazałby się jeszcze mniejszy: 100∕452 ≈ 0,221. Rezultat działania lampy byłby więc ledwie widoczny na obrazku.
W drugim przykładzie czas trwania braku oświetlenia zastanego może być dowolny. Co z tego wynika, jest dość oczywiste, aczkolwiek — nie dla wszystkich.
Abym mógł przeprowadzić porównanie „siły światła błyskowego i zastanego” na Twoją modłę, musiałbym najpierw dowiedzieć się, w jaki sposób rozumiesz wyrażenie siła światła. O ile wiem, w fizyce nie ma takiego pojęcia, natomiast w języku ogólnym przenośnią tą da się zastąpić przynajmniej kilka wielkości fizycznych, związanych ze światłem. Zależnie od tego, do której z tych fizycznych wielkości przypasować metaforę, rezultat porównania może być różny, bo co innego będzie zestawiane ze sobą.
Widać to wyraźnie po wyciągnięciu rozumnych wniosków z pierwszego z moich przykładów. Jeśli za „siłę światła” uznać średnie natężenie oświetlenia klatki, w sytuacji granicznej, gdy czas trwania błysku nie da się wydłużyć (1/880 s w SB-900), a czas ekspozycji światłem zastanym (czas synchronizacji) — skrócić (1/250 s w D700), naświetlenie błyskiem w proporcji 100∕452 ≈ 0,221 do całego naświetlenia jest wynikiem równowagi „siły światła błyskowego” (średniego natężenia oświetlenia klatki przez światło błyskowe) i „siły światła zastanego” (średniego natężenia oświetlenia klatki przez światło zastane).
Ale już uzyskanie — za pomocą podanych wyżej czasów: najdłuższego błysku (1/880 s) i najkrótszej synchronizacji (1/250 s) — naświetlenia błyskiem równego 1/3 całego naświetlenia (naświetlenie światłem zastanym 2 razy większe niż naświetlenie błyskiem) wymaga, by „siła światła błyskowego” (średnie natężenie oświetlenia klatki przez światło błyskowe) była 1,76 raza większa niż „siła światła zastanego” (średnie natężenie oświetlenia klatki przez światło zastane). Skracanie czasu trwania błysku lub wydłużanie czasu synchronizacji — o ile stosunek naświetlenia błyskiem do całego naświetlenia pozostaje stały i wynosi 1 : 3 — zwiększa przewagę „siły światła błyskowego”. Gdyby czas ekspozycji wynosił 30 s — jak zechciałeś zaproponować — a błysk dawał nadal naświetlenie równe 1/3 sumarycznego naświetlenia, „siła światła błyskowego” (średnie natężenie oświetlenia klatki przez światło błyskowe) byłaby 13 200 razy (słownie: trzynaście tysięcy dwieście razy) większa niż „siła światła zastanego” (średnie natężenie oświetlenia klatki przez światło zastane).
Gdyby natomiast za „siłę światła” uznać naświetlenie, porównanie „siły światła błyskowego i zastanego” wynikałoby wprost ze wstępnych założeń (w przykładzie powyżej: naświetlenie błyskiem do naświetlenia światłem zastanym = 1 : 2, naświetlenie błyskiem do naświetlenia sumarycznego = 1 : 3). Jednak takie przypasowanie metafory oznaczałoby, że „siła mocniejszego światła zastanego”, działająca na element światłoczuły np. przez 1/250 s, jest równa „sile słabszego światła zastanego”, działającej np. przez 30 s, bo obie dają — w odpowiednio dobranych warunkach — takie samo naświetlenie, a to ono jest przecież „siłą światła zastanego”, jak wynika z pierwszego zdania w tym akapicie.
===
hijax_pl napisał/a:
W takiej sytuacji ustawię czas, podniosę też czułość by ustawić zarejestrować światło zastane z niedoświetleniem kilku EV. Nawet jeśli czas ekspozycji będzie 30sek - automatyka błysku (mówiąc ogólnie, bez wdawania się w szczegóły jak działa tryb BL) zapewni, że pierwszy plan nie będzie prześwietlony w stosunku do drugiego planu.
Jak wynika z pierwszego zdania cytatu, światło zastane jest rejestrowane „z niedoświetleniem kilku EV”. Zdanie drugie komunikuje, „że pierwszy plan nie będzie prześwietlony w stosunku do drugiego planu” (oświetlonego — jak rozumiem — głównie światłem zastanym). Logiczny wniosek z zestawienia wszystkich informacji, jakie raczyłeś przekazać maluczkim: Pierwszy plan nie będzie na zdjęciu jaśniejszy niż niedoświetlony drugi plan, ergo oba plany wyjdą niedoświetlone. Pogratulować precyzyjnej ekspozycji.
===
hijax_pl napisał/a:
Zalecam zatem pobawienie się wspomnianą lampą błyskową, porobienie zdjęć w różnych warunkach, z różnymi nastawami przysłony i odległości motywu. A także różnego ułożenia motywu w kadrze. Pomoże to Ci zrozumieć praktyczny aspekt prezentowanej przez Ciebie wiedzy.
Uwaga: Wiem, że podawałem już — i to w tym wątku — odnośnik do przytoczonej wyżej pracy. Nie przepadam za światłem błyskowym i dlatego opublikowałem w Internecie ledwie jedno zdjęcie (za to w dwóch wersjach kolorystycznych) z wykorzystaniem fleszy.
===
hijax_pl napisał/a:
Czy chcesz mi powiedzieć, że tłumacząc kolor nieba kilkulatkowi, jako świadomy ojciec podejmujesz tematy rozpraszania widma światła słonecznego w zależności od długości poszczególnych składowych oraz pory dnia, a co za tym idzie drogi, którą to światło pokonuje? A dziecko słucha, słucha i słucha, i nic nie rozumie z tego wywodu. A może zapyta się dlaczego wieczorami jest czerwone?
Twierdzenie:
akwacyklista napisał/a:
W istocie taka mamusia lub taki tatuś ukrywa przed dzieckiem swoją własną niewiedzę.
.. jest niestety płytkie i pozbawione elementarnej wiedzy o edukacji. Dlaczego inaczej naucza się studentów a inaczej dzieci w klasach I-III? Z czego to wynika? Jak myślisz?
W odpowiedzi na ten fragment Twojego postu w zasadzie wyręczyli mnie jaad75 i mavierk, za co dziękuję.
Ze swojej strony dodam tylko, że mój Syn dobiega trzydziestki, nie pamiętam więc, czy zadawał pytania o barwę nieba. Jednak i moja była Żona (romanistka), i ja (polonista) chyba nie najgorzej tłumaczyliśmy Potomkowi zjawiska fizyczne, skoro teraz Mateusz jest z wykształcenia fizykiem.
===
hijax_pl napisał/a:
Niestety nie wykazałeś, które moje stwierdzenia są nieprawdziwe.
Wykazałem i to przynajmniej dwukrotnie: w moich postach z 9 lutego 2010 r., 20:25 (w wątku Nikkor 50mm f/1.8 różne wersję???) oraz z 11 lutego 2010 r., 02:48 (obecnie w wydzielonym przez Moderatora wątku Problemy z polską terminologią foto-techniczną).
Różnica jest taka, że te bez "D" nie będą umożliwiały pomiaru matrycowego (w np D90) […]
To nieprawda. Jak wynika z zestawienia Lens Compatibility Chart na firmowej stronie o urządzeniach systemowych pasujących do Nikona D90, wszystkie obiektywy Nikkor, wyposażone w procesor, (CPU lenses) pozwalają na stosowanie pomiaru matrycowego.
[…] oraz nie będzie informacji o odległości ostrzenia potrzebnej lampom błyskowym - lampy posiadające własny sensor będą pracować dalej, te które go nie mają - po prostu nie zadziałają w trybie TTL.
Szkła AF (bez literki D) nie przekazują informacji o odległości, a ta informacja jest (oprócz programów tematycznych i pomiaru matrycowego 3D) wykorzystywana własnie do pomiaru TTL. Z takim obiektywem aby lampa poprawnie zmierzyła moc - musi korzystać z własnego sensora.
Podobnie jak w przypadku pomiaru matrycowego, robisz ludziom wodę z mózgu. Informacja o odległości jest wprawdzie wykorzystywana w systemie i-TTL, ale nie jest niezbędna do kalkulacji wydajności błysku.
Tego akurat nie trzeba wykazywać. Z mojej wiedzy o języku i teorii poznania wynika, że dowolny problem można — nomen omen — naświetlać z najrozmaitszych stron, ale żadne ujęcie nie wyczerpuje wszystkich aspektów zagadnienia. A zatem każdy komunikat okazuje się niepełny.
===
hijax_pl napisał/a:
Zachowujesz się przy tym jak nauczyciel akademicki ganiący studentów za przedstawienie twierdzeń swoimi słowami (co poniekąd dowodzi, że twierdzenie zostało zrozumiane) i wymagający dokładnych recytacji książkowej definicji. Taki nauczyciel idzie na łatwiznę, ponieważ słuchając po raz pięćsetny zna definicję na pamięć i przez proste porównanie słów potrafi ocenić zgodność wypowiedzi. Student, używający własnej wiedzy i nie wpisujący się w ten schemat jest zaś wyzwaniem intelektualnym, na które nauczyciel nie ma już ochoty. Niestety.
Ani Ty nie jesteś moim studentem, ani ja — nauczycielem akademickim. Jesteśmy obaj użytkownikami forum, na którym Ty próbujesz — nie bez skukcesów zresztą — zająć pozycję guru. Nie dziwi mnie zatem Twoja irytacja, gdy ktoś — taki jak ja — podważa czasem Twoje kompetencje.
Nie ganię Cię „za przedstawienie twierdzeń swoimi słowami”, o ile mają one sens. Niestety, „swoje słowa” w Twoim wydaniu są niekiedy tak bardzo swoje, że ich zrozumienie przez kogoś postronnego okazuje się trudne. Osobiście miewam z tym kłopoty. Najwidoczniej filologiczne wykształcenie, ponad 30 lat fotograficznej praktyki i dobre chęci — to za mało, by mierzyć się z „wyzwaniem intelektualnym”, jakim jesteś. Ale nie ciesz się przedwcześnie, że masz mnie z głowy: Zamierzam nadal próbować.
===
hijax_pl napisał/a:
Zrozumiałem tyle, żeby przekaz był pełny i jednoznaczny.
To zależy od tego, co jest przedmiotem komunikatu, do kogo przekaz jest kierowany oraz ile wie na dany temat odbiorca.
Z Twoich odpowiedzi na moje posty wnioskuję, że w dyskusji z Tobą żadna długość wpisów nie sprawdza się, gdyż olewasz argumentację adwersarza. Nie chodzi mi bynajmniej o to, byś zgadzał się z nią. Chodzi mi o to, byś racje drugiej strony w ogóle zauważał i spierał się z nimi, a nie — z własnymi wymysłami na temat tego, co rzekomo napisałem.
===
hijax_pl napisał/a:
Czy "pełność" rozumiesz też jako rozpoczęcie krótkim rysem historycznym?
Wszystko mi jedno, ilu wyrazów, zdań czy akapitów użyjesz. W odróżnieniu od Ciebie, długości lub krótkości postu nie uważam ani za wadę, ani za zaletę.
===
hijax_pl napisał/a:
[…] oraz zdefiniować warunki dla których informacja jest ważna.
Przynajmniej tyle dobrego z naszej dyskusji mogło wyniknąć. Niemniej od napisania przez Ciebie zacytowanego zdania minął kwartał, a ja nie zauważyłem żadnej zmiany w sposobie podawania przez Ciebie informacji.
===
hijax_pl napisał/a:
Ależ ja nie zabraniam. Skoro tak myślisz, oznacza to, że w moich wcześniejszych wpisach skupiłeś się na roztrząsaniu poszczególnych słów i umknął Ci całościowy przekaz.
Oczywiście nie możesz mi zabronić niczego w dosłownym sensie. Skoro nie pojąłeś przenośnego znaczenia czasownika zabraniać, wyjaśnić muszę, że za pomocą tego metaforycznego skrótu myślowego próbowałem opisać sytuację, w której jeden Internauta — posługując się liczbą mnogą i sugerując tym samym, jakoby reprezentował jakąś większą grupę Użytkowników forum — wyraża niezadowolenie ze zbyt długich — Jego zdaniem — wpisów drugiego, mimo że regulamin nie ogranicza długości postów.
===
hijax_pl napisał/a:
akwacyklista napisał/a:
"]Mnie najbardziej śmieszą wpisy /.../ ubranej w rozmemłaną formę.
Nie. Staram się dbać o treść i formę moich wpisów.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego wyciąłeś 3 (słownie: trzy) wyrazy z przytoczonego zdania. Skrót mizerny, a skłania do domysłów, że próbowałeś coś zachachmęcić.
akwacyklista napisał/a:
Mnie najbardziej śmieszą wpisy o wątpliwej treści, ubranej w rozmemłaną formę.
Ani z tego zdania, ani z kontekstu nie wynika wyraźnie, czyje posty miałem na myśli. Jeśli zatem uwagę tę wziąłeś do siebie i próbujesz dowcipnie odbić piłeczkę, sprawdza się tym samym stare przysłowie o stole i nożycach.
===
hijax_pl napisał/a:
Prawidłowo - samokrytycyzm jest bardzo potrzebny każdemu myślącemu człowiekowi.
Dziękuję za uznanie. Żałuję, że nie mogę zrewanżować się podobnym stwierdzeniem, gdyż samokrytycyzmu w Tobie — jak na lekarstwo. Czyżby był Ci on niepotrzebny?
Radziłem Ci, byś unikał lektury niektórych wpisów, co było oczywistym wnioskiem, wysnutym z Twego szczerego wyznania, że nie chce Ci się czytać długich postów. Jednak ani Ciebie, ani nikogo innego nigdy nie wyganiałem z żadnego forum. Natomiast Ty niedwuznacznie zasugerowałeś, że dla takich, jak ja, na forum „Optyczne.pl” nie powinno być miejsca:
prezio napisał/a:
Forum nie jest dla teoretykow tylko dla ludzi interesujacych sie fotografia a nie studiujacych tajniki wiedzy magicznej
O ile mi wiadomo, „FotoForum” portalu „Gazeta.pl” stworzone zostało po to, by ludzie publikowali tam swoje zdjęcia i wymieniali się uwagami na ich temat. Zważywszy ogrom zawartości tego forum: ponad milion osiemset tysięcy fotografii i ponad sto tysiecy wątków, można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuścić, że użytkownikom odpowiada taka forma komunikowania się.
Nawet ktoś, kto wykazuje mniej niechęci do lektury niż Ty, miałby spore kłopoty z zapoznaniem się ze wspomnianymi ponad stu tysiącami wątków. A dopiero po ich przeczytaniu można byłoby ocenić, czy i z których tematów coś wynika.
===
prezio napisał/a:
Co do moich błędów - to jak chcesz wiedzieć, każdy ma prawo je popełniać.
I to jest jedna z różnic pomiędzy nami: Ja wstydzę się swoich błędów, a gdy zdarzy mi się taki wypadek, staram się naprawić jego skutki.
Twoja pisownia wydaje się jedną z mniej istotnych Twoich wad.
===
prezio napisał/a:
Jednakże, o nas samych świadczy przede wszystkim umiejętność komunikacji z innymi - a co do ciebie, to ja osobiście (i to jest moje zdanie) nie widzę tej umiejętności w tobie.
O ludziach świadczą różne rzeczy. Zależy, czego się szuka.
Dopóki nie próbujesz szkodzić mi, Twoja opinia o mnie jest mi obojętna.
===
prezio napisał/a:
Odbijanie piłeczki i przytykanie do spraw osobistych nie mając nic do zarzucenia drugiej osobie i nie mających nic wspólnego z tematem,nie jest niczym innym jak chamstwem.
Ależ ja mam Ci całkiem sporo do zarzucenia, np.:
• próbę narzucenia mi zakazów, których nie przewiduje regulamin tego forum (nie określa on maksymalnej długości wpisu),
• wspomnianą wcześniej sugestię, że to forum nie jest dla mnie przeznaczone,
• insynuację, jakobym nie radził sobie z praktycznym fotografowaniem („Uzywanie duzej ilosci slow swiadczy o malej wiedzy praktycznej a tylko o wydumanej wiedzy teoretycznej” — to cytat z Twojego wpisu z 5 marca 2010 r, 23:52).
O Twoich sprawach osobistych nic nie wiem, więc nie byłbym w stanie — nawet gdybym chciał — czynić do nich żadnych przytyków.
Przypuszam, że za „przytykanie do spraw osobistych” uznajesz ocenę Twoich przymiotów osobistych, jakie ujawniłeś na tym forum (np. niechęć do czytania). Pragnę poinformować Cię, że każdy, kto występuje publicznie (a forum internetowe jest miejscem publicznym), wystawia na krytykę wszystkie swoje właściwości, które zdecydował się uzewnętrznić. Taka krytyka nie jest naruszeniem Twojej prywatności, gdyż to Ty upubliczniłeś — dobrowolnie przecież — informacje o niektórych swoich cechach. Jeśli z części swojej prywatności sam zrezygnowałeś, bądź łaskaw nie narzekać, że Ci jej brakuje.
Czy autora słynnego określenia dyktatura ciemniaków uznałbyś za chama?
===
prezio napisał/a:
Ale cóż nie wszyscy mogli mieć na tyle czasu, żeby pozyskać umiejętność życia w grupie - co niektórzy skupili się na innych zagadnieniach - pytanie teraz jest na jakich. Na to pytanie odpowiedz sobie sam.
Różne bywają grupy: od takich, w których ceni się różnice poglądów (np. idealna grupa dyskusyjna), po takie, w których jakakolwiek odmienność jest ostro zwalczana (np. grupa kiboli). Zdecydowanie wolę funkcjonować w pierwszym rodzaju grupy. Nie każde towarzystwo mi odpowiada.
Po co miałbym odpowiadać sobie samemu na pytanie, co robiłem w życiu? Znam szczegółowo swoje CV.
Pierwsze zdanie powyższego cytatu jest wyjątkowo niejasno sformułowane, nie mogę więc wykluczyć, że to nie do mnie pijesz, lecz opisujesz własne niedole. Nie interesują mnie one.
Każdy ma szansę zostać polonistą. Wystarczy ukończyć odpowiednie studia filologiczne.
===
prezio napisał/a:
akwacyklista: właśnie sobie przeglądam twoją stronkę i teksty z forum.
I tak właśnie się zastanawiam, że potrafisz zrażać do siebie ludzi.
Całkiem ciekawa lektura w dyskusjach na forum, które zapoczątkowałeś.
Re: Oh, commander... (z 15 grudnia 2006 r......
Długo pracowałem nad tym, by nauczyć się zrażania ludzi. Robię tak w dwóch przypadkach:
1) gdy czyjeś towarzystwo mi nie odpowiada,
2) gdy czyjeś działania uważam za szkodliwe.
Jesteś wyjatkowy, albowiem pasujesz do obu tych kategorii.
Pierwszy link z przeglądarki wprowadzi nas na twoją stronkę i można sobie przejrzeć inne wywody na forum. Widzę, że przeniosłeś się na kolejne - pytanie - czyżbyś prowadził jakiś eksperyment psychologiczny , czy po prostu cię banują na forach i idziesz gdzie indziej?
Znowu próbujesz coś insynuować. To ci dopiero elegancka metoda polemiki... Trochę ryzykowna wszak, bo pomawianie kogoś jest przestępstwem.
Zresztą nie bardzo rozumiem, czego próbujesz dowieść swoją kwerendą. Przecież gdybym chciał ukryć moją internetową przeszłość, nie przybierałbym tutaj takiej samej ksywy, jaką miałem gdzie indziej. Nie ujawniałbym również mojego prawdziwego imienia i nazwiska (co na forach jest ewenementem).
===
prezio napisał/a:
Muszę przyznać, że bardzo mi się podobają twoje komentarze i odnośniki do tłumaczenia trudnych słów oraz prośby o wytłumaczenie, dlaczego twoje posty są usuwane z forum.
Odnoszę wrażenie, że wiesz. Bo mi wystarczyło poczytać kilka z nich i dojść do odpowiednich wniosków.
A ja odnoszę wrażenie, że usiłujesz ironizować. Moim zdaniem powinieneś jeszcze trochę popracować nad retoryką. Komu innemu zaproponowałbym odpowiednie lektury, lecz nie wypada okazywać tak skrajnego braku zrozumienia dla Twoich czytelniczych upodobań.
Jak rozumiem, to o mnie. Najwidoczniej różnimy się w pojmowaniu kultury osobistej.
Czy zechciałbyś zaspokoić moją ciekawość i określić bardziej konkretnie, co w moim zachowaniu uważasz za przejaw braku kultury? Na razie bowiem trudno ustalić kryteria, jakimi posługiwałeś się podczas formułowania swej oceny, więc tym samym musi ona wydawać się ogólnikowa.
===
Usjwo napisał/a:
akwacyklista napisał/a:
a nawet trzema, o ile komentarz Usjwo z 19 marca 2010 r., 13:38 uznać za udział w sporze
Nie mozna , ja nie biore udzialu w zadnym sporze. Com napisal napisalem.
Aha, sobie przyznajesz prawo do krytykowania zachowania innych (zob. wyżej), ale innym nie wolno napisać nic (przecież nawet Cię nie skrytykowałem) na temat Twojego postępowania. Dobrze zrozumiałem?
Rzeczywiście, wymiana poglądów z kimś, kto przyznaje sobie znacznie większe prawa niż pozostałym dyskutantom, graniczy z niemożliwością (to już jest krytyka Twojej postawy).
===
Usjwo napisał/a:
A szkoda bo taka wiedza by sie tu przydala, ale sposob jej podania zniecheca do czytania.
Jeśli uznajesz — jak niedwuznacznie wynika z powyższego cytatu — że moja wiedza o technice fotograficznej jest większa od Twojej, a jednocześnie deklarujesz, że z jakichś przyczyn nie będziesz z niej korzystał, przypomina to zachowanie typu „Na złość babci uszy odmrożę”.
Być może — zwięźle, polemizowałbym wszak, czy na temat. Temat pierwotnego wątku — to Nikkor 50mm f/1.8 - różne wersje?, temat wątku wydzielonego przez Moderatora (nazwa z błędem ortograficznym również pochodzi od Niego) — Problemy z polską terminologią foto-techniczną.
===
hijax_pl napisał/a:
Zechciałbyś - akwacyklisto - odnieść się do powyższych uwag?
Wątki na forum internetowym nie mają problemów ani nie zajmują się nimi. Problemy trapią ludzi, którzy niekiedy piszą o nich na forach. Jeśli zatem ktoś zakłada np. wątek Problemy z logiką, można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuścić jedną z dwóch możliwości lub obie naraz:
• założyciel wątku ma kłopoty z logicznym myśleniem i szuka u bliźnich pomocy,
• założyciel wątku zauważa brak takiego myślenia u innych.
Nie zakładałem na tym forum żadnego wątku, więc wolałbym, aby taka nieprawdziwa informacja nie szła w świat. Na tym polega mój niewielki problem. Nie wiem, dlaczego Moderator od ponad dwóch miesięcy nie był łaskaw zareagować na moją reklamację, mimo że podpowiedziałem, w jaki sposób rozwiązać tę kwestię tak, by i wilk był syty, i owca cała.
===
cybertoman napisał/a:
akwacyklista napisał/a:
Wprawdzie rozszyfrowałem dwóch Użytkowników forum
niepotrzebnie zadajesz sobie tyle trudu - wystarczy kliknac (czy jak tam to poprawnie nazywasz) w literki "PW" (prywatna wiadomosc), znajdujace sie w dolnej czesci kazdego wpisu, by wiadomosc dotarla tylko do Autora danego postu (tu znow wybierz poprawny termin).
Niepotrzebnie zadajesz sobie tyle trudu, by poinstruować mnie o tak banalnej czynności, jak wysłanie PW.
Równie niepotrzebnie wyrwałeś cytat z kontekstu.
akwacyklista napisał/a:
Wprawdzie rozszyfrowałem dwóch Użytkowników forum, których znam prywatnie (acz z dość dawnych czasów), ale akurat Oni nie brali udziału w tej dyskusji. Z innymi nie łączą mnie żadne osobiste kontakty.
Jak widać, sens mojej wypowiedzi został przez Ciebie zniekształcony. Pozostaje pytanie, czy zrobiłeś to celowo, czy nie. Pierwsza opcja świadczyłaby o stosowaniu przez Ciebie mało eleganckich chwytów polemicznych. Druga wskazywałaby na jakieś trudności — być może chwilowe — w posługiwaniu się mózgiem. W obu sytuacjach należą Ci się wyrazy głębokiego współczucia.
Drogi Akwacyklisto, ponieważ przypomniałeś mi o problemie z „foto-techniką” to zaproponuj proszę coś, co zastąpi to wyrażenie. Przy czym nie chodziło mi o „fototechnikę”, którą uznałem za nieco ograniczającą. Na myśli miałem ogólnie technikę, w tym fotograficzną, a użyte przeze mnie wyrażenie miało odzwierciedlać fakt, że problemy terminologiczne omawiane początkowo w tym wątku miały ogólny charakter techniczny (problemy z tłumaczeniem technicznych tekstów angielskich), a nie tylko ściśle fotograficzny.
Jak rozumiem, to o mnie. Najwidoczniej różnimy się w pojmowaniu kultury osobistej.
Czy zechciałbyś zaspokoić moją ciekawość i określić bardziej konkretnie, co w moim zachowaniu uważasz za przejaw braku kultury?
Moglbym wiele napisac, ale wydaje mi sie ze i tak nie zrozumiesz, wiec szkoda klawiatury. Popatrz wyzej, przede mna wielu napisalo, a Ty i tak nie zrozumiales.
akwacyklista napisał/a:
Usjwo napisał/a:
akwacyklista napisał/a:
a nawet trzema, o ile komentarz Usjwo z 19 marca 2010 r., 13:38 uznać za udział w sporze
Nie mozna , ja nie biore udzialu w zadnym sporze. Com napisal napisalem.
Aha, sobie przyznajesz prawo do krytykowania zachowania innych (zob. wyżej), ale innym nie wolno napisać nic (przecież nawet Cię nie skrytykowałem) na temat Twojego postępowania. Dobrze zrozumiałem?
Zle, mozesz na moj temat napisac co tylko chcesz. Ja poprostu nie biore udzialu w sporze.
akwacyklista napisał/a:
Rzeczywiście, wymiana poglądów z kimś, kto przyznaje sobie znacznie większe prawa niż pozostałym dyskutantom, graniczy z niemożliwością (to już jest krytyka Twojej postawy).
Ja tu nie przyznaje ani nie ograniczam zadnych praw i przywilejow. Kazdy moze pisac co chce. Od cenzury za admini.
===
akwacyklista napisał/a:
Usjwo napisał/a:
A szkoda bo taka wiedza by sie tu przydala, ale sposob jej podania zniecheca do czytania.
Jeśli uznajesz — jak niedwuznacznie wynika z powyższego cytatu — że moja wiedza o technice fotograficznej jest większa od Twojej, a jednocześnie deklarujesz, że z jakichś przyczyn nie będziesz z niej korzystał, przypomina to zachowanie typu „Na złość babci uszy odmrożę”.
Tez zle zrozumiales. Masz duza wiedze, ale nie jestes jedyny ktory taka wiedze posiada, jak bede czegos potrzebowal skorzystam z innych zrodel.
Z mojej wiedzy o języku wynika, że dowolny zestaw głosek lub liter może coś oznaczać. To tylko kwestia niepisanej umowy pomiędzy nadawcą a odbiorcą. Słowotwórstwo nie jest zakazane, wystarczy więc stosować nowo powstały wyraz w międzyludzkich kontaktach słownych, by wprowadzić go do języka (choć niekoniecznie to nowe słowo musi trafić do zasobów języka ogólnego).
Pewna jesteś, że dołączenie niebieskiego do żółtego (tak, by barwy te nie znajdowały się obok siebie) da zawsze zielony?
===
masza napisał/a:
Czerwony z odcieniem białego? Analogicznie: ‘niebieskożółty’ winien oznaczać ‘zielony’. I teraz pytanie: czy bardziej zielony byłby przedmiot pomalowany ‘niebieskożółtą’ farbą czy jednak ‘żółtoniebieską’?
Naprawdę pewna jesteś, że zmieszanie farby niebieskiej z żółtą — nawet w proporcji pół na pół — da zawsze farbę zieloną?
Obawiam się, iż próbujesz postawić problem w rodzaju, czy bardziej letnią wodę otrzymamy, zalewając wrzątkiem kostki lodu, czy — wrzucając te bryłki do ukropu. Zgodnie z zasadą ortograficzną, którą przywołałem w moim poście z 28 marca 2010 r., 1:51, wyraz znajdujący się na pierwszym miejscu dwuprzymiotnikowego zrostu oznacza cechę o podrzędnym znaczeniu. Jednakże reguła ta nie określa precyzyjnie wielkości ni intensywności takiej domieszki. Granice zakresów znaczeniowych są zawsze nieostre, często ruchome, a na ostateczne rozumienie wyrazu mają wpływ i indywidualne pojmowanie słowa przez nadawcę oraz przez odbiorcę, i kontekst, który precyzuje sens, a czasem go zmienia (np. metafory), i wreszcie — reguły językowe (nie tylko ortograficzne).
Odmienności w kodach stosowanych przez uczestników aktu komunikacji powodują niekiedy — co oczywiste — trudności w porozumieniu się, ale na szczęście można wtedy wykorzystać jedną z sześciu funkcji języka (wg klasyfikacji Romana Jakobsona):
„Ilekroć nadawca lub odbiorca chcą sprawdzić, czy posługują się jednakowym kodem, mowa zostaje sprowadzona do k o d u: przybiera ona wtedy funkcję m e t a j ę z y k o w ą”.
[Roman Jakobson: Poetyka w świetle językoznawstwa, przeł. Krystyna Pomorska, w: Współczesna teoria badań literackich za granicą, oprac. Henryk Markiewicz, Kraków 1976, t. II, s. 31.]
Jak widać, jeśli ludzie chcą się dogadać, mają szansę to uczynić. Gorzej, gdy nie chcą, bo wtedy każda ze stron upierać się będzie zapewne przy swoim rozumieniu wyrazu (zdarza się to chociażby podczas procesów sądowych, gdy inna interpretacja przepisu może prowadzić do odmiennego wyroku). Pewne utrudnienia stwarza ponadto posługiwanie się językiem pisanym, który rozciąga dialog w czasie i tym samym utrudnia zadanie pytania o sens wyrazu (na forach internetowych w mniejszym stopniu), zaś doprecyzowanie znaczenia przez kontekst nie zawsze wystarcza. Wtedy odwołać się trzeba do jakiegoś spisu. Ludzie wymyślili słowniki nie po to, by dekretować „poprawne znaczenie” — jak wydaje się większości Dyskutujących w niniejszym wątku o tej kwestii — lecz po to, by można było sprawdzić, w jaki sposób wyrazem posługują się inni.
Na marginesie: Jeśli chciałabyś na jakim takim poziomie dyskutować o słownym przekazie informacji, szczerze polecam wspomniany esej Jakobsona, bo to i filologiczna klasyka, i abecadło wiedzy o tym, w jaki sposób funkcjonuje język.
===
masza napisał/a:
Do czego zmierzam? Do rozwikłania zagadki – co skłania użytkownika języka polskiego, by określić kolor różowy mianem ‘białoczerwonego’?
Użytkownika języka polskiego Pawła Rzepkowskiego, korzystajacego z pseudonimu „akwacyklista” (uwaga: w żadym słowniku nie znalazłem takiego zrostu, a pomimo to natknąłem się na osoby rozumiejące jego znaczenie), skłoniły do użycia wyrazu białoczerwony obowiązujące w języku polskim zasady pisowni i interpunkcji, które dość szczegółowo określają, w jakich sytuacjach nie należy stosować dywizu w połączeniach dwuprzymiotnikowych. Chodziło o podanie wyrazistego przykładu, jak bardzo na znaczenie wyrazu wpływa stosowanie tej reguły ortograficznej — przynajmniej teoretycznie, bo praktycznie znaczna część Polaków nie ma o niej pojęcia: ani bladego, ani zielonego, ani bladozielonego, ani nawet zielonobladego.
Zapewne w praktyce wystarcza przymiotnik jasnoczerwony, mimo że jego zakres znaczeniowy wydaje się nieco szerszy niż zakres wyrazu białoczerwony, gdyż nie każde rozjaśnienie polega na dodaniu białego. Można chyba zaryzykować klasyfikację, według której każdy białoczerwony jest zarazem jasnoczerwony, lecz nie każdy jasnoczerwony okazuje się białoczerwony.
Moje niedociągnięcie podkreśliło niechcący, jak bardzo płynne są granice zakresów znaczeniowych i w jak dużym stopniu wynikają one z indywidualnych kryteriów semantycznych, które zresztą bywają zmienne. Okazuje się zatem, iż słowna wymiana informacji nie wymaga wcale, by kody używane przez nadawcę i odbiorcę były identyczne. Wystarczy — zwłaszcza gdy pamiętać o funkcji metajęzykowej — że są podobne.
===
masza napisał/a:
I jak to się ma do wpisanego w komunikację międzyludzką odwiecznego pragnienia bycia zrozumianym przez innych użytkowników języka?
Język jest kodem, a właściwie — jeśli uwzględnić opisane wyżej niedookreślenie zakresów znaczeniowych (w pewnym stopniu niwelowane przez kontekst) i ich swoistą giętkość — sposobem tworzenia kodu. Służy do tego samego, do czego używane są wszelkie szyfry: aby przekazać informację swoim, a ukryć ją przed obcymi.
Proponowałbym, abyś spróbowała zweryfikować swoją hipotezę, odpowiadając na pytania:
• Dlaczego powstają gwary środowiskowe — takie jak więzienna czy uczniowska?
• Dlaczego bywalcy tego forum używają rzeczowników w rodzaju „ciamciang” (zamiast Samyang, acz w pierwszej chwili myślałem, że chodzi o firmę Samsung), „mama” (zamiast Mamiya), „nikoś” (zamiast Nikon lub Nikkor), „olek” (zamiast Olympus), „sabinka” (zamiast oznaczenia fleszy — SB)?
===
Allan napisał/a:
Napewno bez sensu jest napisac bialoczerwony jesli chodzi nam po prostu o rozowy
Można uznać (zob. moje wyjaśnienie nieco wyżej), że zakresy znaczeniowe przymiotników białoczerwony i różowy nie pokrywają się całkowicie. Ale nawet gdyby przyjąć, że oba wyrazy odnoszą się do tego samego desygnatu, ich — nomen omen — odcienie znaczeniowe okazują się odmienne. Różowy kojarzy się zazwyczaj z czymś optymistycznym (zwłaszcza w związkach frazeologicznych, takich jak widzieć coś w różowych barwach, patrzeć przez różowe okulary), dziecinnym, niepoważnym lub frywolnym (damska bielizna bywała często różowa). Natomiast białoczerwony wydaje się neutralny. Problemem w stosowaniu tego przymiotnika jest niezbyt powszechna znajomość reguły o skutkach znaczeniowych obecności dywizu lub jego braku. Nie wiadomo ponadto, w jaki sposób zastosować to rozróżnienie ortograficzno-semantyczne w mowie.
Kierowanie się wspomnianą wskazówką sprzyja nie tylko urodzie tekstu (zresztą względnej), lecz zwiększa — moim zdaniem — precyzję przekazu. Używanie synonimów działa podobnie jak fotografowanie obiektu z różnych punktów widzenia. Dzięki nałożeniu na siebie kilku zakresów znaczeniowych, do których nadawca komunikatu zaliczył sens tego, o czym pomyślał, odbiorca może ów przedmiot myśli rozszyfrować dokładniej. Stylistyczne zalecenie służy w istocie …realizacji metajęzykowej funkcji języka.
[ Dodano: Wto 22 Cze, 2010 05:23 ]
hijax_pl napisał/a:
Ja też uważam, że użycie słowa fleksja przy tłumaczeniu oryginalnego "program shift" jest całkowicie niefortunne
Pozostaję pod wrażeniem Twojej wszechwiedzy, hijaxie_pl. Wiesz lepiej od autora przekładu, jakie wyrażenie tłumaczył.
Nie jestem aż tak zdolny, jak Ty, ale na szczęście zachowałem egemplarz Nikon F70/F70D. Instruction Manual, którym posługiwałem się podczas spolszczania tego podręcznika w 1994 r. Wtedy właśnie wymyśliłem termin fleksja programu. Otóż we wspomnianym tekście angielskim ciąg znaków „program shift” w ogóle nie występuje, co możesz sprawdzić po ściągnięciu elektronicznej wersji tego dokumentu (podaję adres w azjatyckiej witrynie pomocy technicznej Nikona, gdyż dostęp do takiego samego pliku z europejskich stron firmy — w tym z polskiej — wymaga zalogowania się).
Wielokrotnie natomiast pojawia się w owym podręczniku określenie Flexible Program, którego sens starałem się oddać właśnie za pomocą nowo utworzonego terminu Fleksja Programu (w tłumaczonych później podręcznikach w wersji fleksja programu).
===
hijax_pl napisał/a:
Twoja [Allana] wypowiedź przypomniała mi jak pokraczną konstrukcją jest wyrażenie "fleksja programu". To oczywiście moje zdanie i nikt nie musi się ze mną zgadzać
Chcą pisać „przesłona”, bo prawdopodobnie tak wymawiają wyraz przysłona. To samo zjawisko fonetyczne — rozszerzenie partykularne — zdarza się np. w rzeczowniku dyrektor, artykułowanym przez mniej dbałych o dykcję jako [derektor]. Dlatego wprowadzono termin manager / menadżer / menedżer / menażer / menago, który można pisać i wymawiać, jak komu w duszy gra.
To co w końcu z terminologią foto-techniczną? Czy aby na pewno jest to błąd ortograficzny, skoro miałem na myśli to, co miałem? (patrz mój poprzedni post w tym wątku) Bo w świetle Twojego wywodu o białoczerwony zaczynam się zastanawiać…
Ostatnio zmieniony przez komor Wto 22 Cze, 2010, w całości zmieniany 1 raz
komor, o tym samym pomyślałam! akwacyklista, przyznajesz sobie prawo do słowotwórczych szaleństw, zasłaniasz się Jakobsonem, by chwilę później pomachać różową damską bielizną i uparcie twierdzisz, że słowo "białoczerwony" ma głęboki sens. Pewnie dla Ciebie tak. Używaj go sobie do woli. Paweł Rzepkowski został zrozumiany przez Pawła Rzepkowskiego. Udany akt komunikacji. Dowiodłeś, że Twój kod (szyfr) jest przydatny. Serdecznie gratuluję
kozidron [Usunięty]
Wysłany: Wto 22 Cze, 2010
akwacyklista, o ile w poprzednich postach wnosiłeś coś do dyskusji o tyle ostatnim postem rozwodniłeś temat. Taki słowotwórczy potok bez trzymania się tematu, to jeszcze rzetelna dyskusja czy już brak "zasad dżentelmeńskich".
Nie wiem co jest gorsze "dla dobra międzynarodowego" - niekompletna wiedza którą wręcz zarzucasz hijax_pl czy twoje barwne słowotwórcze wynaturzenia
Ech, widzę, że purystę językowego na tym forum spotyka los podobny, jakiego doznał inny purysta na pewnej jabłecznej liście dyskusyjnej, którą czytam od lat… Wygryźli w końcu gościa, choć ograniczał się tylko do wskazywania błędów ortograficznych, nie robiąc takich, przyznaję – przydługich, tyrad jak tutejszy.
Ja tam osobiście uważam, że jak można rozmawiać godzinami o tym, czy lepszy zoom czy stałka do kotleta, to czemu godzinami nie rozmawiać o języku, kawie czy polityce.
Ale o ile kawa czy polityka jest poza tematem tego forum, to język jest akurat medium, którym posługujemy się wszyscy…
Czuję się zaszczycony, że po prawie trzech miesiącach (dokładnie: po 85 dniach, 9 godzinach i 19 minutach) doczekałem się jakiejkolwiek Twojej reakcji na skierowany do Ciebie mój wpis z 28 marca 2010 r., 1:51. Jako że spodobało mi się zastosowane przez kozidrona (w poście z 22 czerwca 2010 r., 22:53) porównanie stosunków na forum do polityki międzynarodowej, uznałem, iż Twoja zwłoka w odpowiedzi zasługuje na dyplomatyczną reakcję: retorsję mianowicie. Z tego względu odpisuję dopiero teraz.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego miałbym pomagać Ci w rozwiązywaniu problemu, jaki sam sobie stworzyłeś, oddając się działaniom, których nie popieram. Moim skromnym zdaniem dzielenie i łączenie wątków przynosi więcej szkody niż pożytku, gdyż fałszuje rzeczywisty przebieg dyskusji. Przypomnieć pragnę, że nigdy na tym forum nie inicjowałem żadnego wątku, a pomimo to — właśnie wskutek Twojej żonglerki czyimiś tekstami — figuruję jako założyciel niniejszego, mimo że nie chcę nim być, co expressis verbis stwierdziłem we wspomnianym wcześniej wpisie z 28 marca 2010 r., 1:51. Niestety, moją reklamację byłeś łaskaw olać.
===
komor napisał/a:
Przy czym nie chodziło mi o „fototechnikę”, którą uznałem za nieco ograniczającą.
Na myśli miałem ogólnie technikę, w tym fotograficzną, a użyte przeze mnie wyrażenie miało odzwierciedlać fakt, że problemy terminologiczne omawiane początkowo w tym wątku miały ogólny charakter techniczny (problemy z tłumaczeniem technicznych tekstów angielskich), a nie tylko ściśle fotograficzny.
Zakres znaczeniowy wyrazu fototechniczny (‘taki techniczny, który ma związek z fotografią’) zawiera się w całości w zakresie znaczeniowym przymiotnika techniczny. Gdybym to ja zakładał ten wątek, zatytułowałbym go Problemy z polską terminologią techniczną, głównie — fototechniczną.
Tak jest dłużej, ale miałbyś pewność, że odbiorcy zrozumieją Twoje intencje. Ograniczyłbyś się bowiem do pojęć z języka ogólnego, których znaczenie można sprawdzić w jakimkolwiek słowniku.
Wbrew temu, co zarzucili mi masza (w poście z 22 czerwca 2010 r., 15:09) i kozidron (w poście z 22 czerwca 2010 r., 22:53), wcale nie jestem zwolennikiem „słowotwórczych szaleństw”. Moi Krytycy nie odróżniają chyba rozważań o konskwencjach semantycznych reguły ortograficznej od używania języka na codzień. Przypuszczam, że dla Nich ktoś, kto zastanawiałby się, czy istnieje możliwość popełnienia zbrodni doskonałej (np. Sherlock Holmes), stawałby się automatycznie zbrodniarzem.
===
komor napisał/a:
Czy aby na pewno jest to błąd ortograficzny, skoro miałem na myśli to, co miałem? (patrz mój poprzedni post w tym wątku)
Chociaż oskarża się mnie o nadmierną długość postów, okazuje się, że zbyt skrótowo wyjaśniłem w moim wpisie z 28 marca 2010 r., 1:51, dlaczego cząstki foto- raczej nie należy łączyć z jakimkolwiek wyrazem za pomocą dywizu (ta kreseczka w tym przypadku może oznaczać jedynie opuszczenie końcowego elementu słowa, np. w wyrażeniu foto- i wideogramy, acz taka konstrukcja — choć formalnie poprawna — wydaje się nieco sztuczna).
Człon foto- pochodzi z greki (phōs phōtós — ‘światło’). Poprzez połączenie go z cząstką -grafia (od gr. gráphō — ‘piszę’]) utworzono sztucznie (o ile wiem, w grece nie ma takiego wyrażenia) rzeczownik fotografia. Wyraz pojawił się w latach 30. XIX w. w języku niemieckim (obecnie zapisywany bywa Fotografie albo Photographie, a nawet Fotographie). Wkrótce podobnej operacji słowotwórczej dokonano w wielu językach, m.in. w polskim. Nie znam wcześniejszych przykładów użycia cząstki foto- do oznaczania związku ze światłem, jest natomiast sporo takich terminów powstałych później — od fotoalergii po fototypię.
Z czasem pierwotne znaczenie foto- musiało się zatrzeć, gdyż pojawiały się słowa, w których cząstka owa oznaczała związek z fotografią — od fotoamatora (to nie jest zwolennik kąpieli słonecznych) po fototopografię (to nie jest tworzenie map oświetlenia obiektów w terenie). Zdarzają się nawet sytuacje, gdy ten sam wyraz, zaczynający się od foto-, może przynależeć do obu kategorii. Np. wg słownika fotochemia — to ‘nauka zajmująca się badaniem wpływu promieniowania świetlnego na przebieg reakcji chemicznych oraz zjawisk świetlnych towarzyszących procesom chemicznym; też: ogół tych reakcji i zjawisk’. Jednakże „Warszawskie Zakłady Fotochemiczne FOTON S.A. — w likwidacji” nie zajmowały się wyłącznie produkcją substancji wrażliwych na światło, lecz — materiałów i odczynników chemicznych, potrzebnych do tradycyjnej obróbki fotograficznej (choć niektóre z nich były fotochemiczne w pierwotnym znaczeniu tego wyrazu).
Ponieważ foto- — niezależnie od znaczenia — jest w istocie rozbudowanym przedrostkiem, zapisuje się go łącznie z resztą wyrazu.
Niemniej człon ten wyemancypował się i funkcjonuje w języku polskim również jako nieodmienny rzeczownik tudzież przymiotnik, rodzaj skrótowej formy wyrazów fotografia (‘obraz fotograficzny’) oraz fotograficzny. Ponieważ napisałeś „foto-techniczną”, wywnioskowałem z obecności dywizu, za pomocą którego łączy się niekiedy przymiotniki, iż chodzi Ci właśnie o zrost przymiotnikafoto z przymiotnikiem techniczny.
Byłoby zresztą klarowniej, gdybyś użył formy fotograficzno-techniczny i nie zmuszał odbiorców do gramatycznej dedukcji (odrębna sprawa — o czym niżej — czy zakres znaczeniowy przymiotnika złożonego foto-techniczny odpowiada Twoim intencjom).
Niestety, w praktyce kryterium równorzędności znaczeniowej lub jej braku okazuje się słabo zobiektywizowane, co w ortografii wydaje się wadą. Przecież nawet sztandarowe — nomen omen — przykłady słownikowe można przedstawić tak, by pasowały do innej grupy, np. polska flaga — to ‘flaga czerwona z białym pasem u góry’, czyli — białoczerwona. I odwrotnie: jasnoniebieski (‘niebieski o jasnym odcieniu’) da się zdefiniować jako ‘odcień, który jest zarazem jasny i niebieski’, a więc — jasno-niebieski.
Jako że chodzi o zakresy znaczeniowe, warto spróbować działań na zbiorach. W tym ujęciu fototechniczny (‘taki techniczny, który ma związek z fotografią’) byłby iloczynem (częścią wspólną) zakresów znaczeniowych obu przymiotników.
Natomiast zakres znaczeniowy przymiotnika foto-techniczny (‘fotograficzny oraz techniczny’) — to suma zakresów znaczoniowych obu członów składowych, a zatem wyrażenie terminologia foto-techniczna obejmuje:
a) nietechniczne nazewnictwo fotograficzne (np. specyficzne wyrażenia, używane do opisu kompozycji),
b) niefotograficzne nazewnictwo techniczne (np. nazwy części silnika samochodowego),
c) nazewnicwo fotograficzne i zarazem techniczne (np. nazwy części obiektywu).
Wynikałoby z tego, że zakres znaczeniowy przymiotnika fototechniczny (tylko punkt c) zawiera się w zakresie znaczeniowym przymiotnika foto-techniczny, czyli każdy termin fototechniczny byłby zarazem foto-techniczny, ale nie odwrtotnie. A może zakres znaczeniowy przymiotnika foto-techniczny należałoby ograniczyć do punktów a i b?
Niezależnie od tej wątpliwości wydaje mi się, że zapis foto-techniczny (‘fotograficzny oraz techniczny’) jest zgodny z zasadami ortografii tylko wtedy, gdy zakres znaczeniowy tak utworzonego przymiotnika złożonego obejmuje punkty a oraz b. Tymczasem ani z umieszczonych tu postów, ani z Twoich wyjaśnień nie wynika, by nietechniczne nazewnictwo fotograficzne mieściło się w obrębie tematyki, jaką przewidziałeś w tym wątku.
Sumując: Istnieje — a w każdym razie można utworzyć w zgodzie z regułami pisowni — przymiotnik foto-techniczny, ale ma on — moim zdaniem — inny zakres znaczeniowy niż zakres tematyczny niniejszego wątku. Dlatego w tym kontekście formę z łącznikiem uważam za błąd ortograficzny. Jeśli jednak miałoby Ci to sprawić przyjemność, możesz wstawić pomiędzy łączone przymiotniki dowolny znak. Najbardziej pasuje znak zapytania.
===
Dotychczas przekazywałem jedynie informacje o istnieniu reguł ortograficznych, które normują sposoby zapisu przymiotników złożonych. Z zasad tych starałem się wyciągnąć logiczne wnioski, nie wyjawiałem jednak mojego osobistego stosunku do tych norm. Ponieważ nie wszyscy na tym forum pojmują, że czym innym jest znajomość ortografii, a czym innym — ocena jej reguł, pozwolę sobie wyrazić własne zdanie o nieszczęsnej kresce, która spowodowała tyle emocji w tym wątku.
Uzależnienie zapisu przymiotników złożonych z łącznikiem lub bez niego od relacji semantycznej pomiędzy składnikami wyrazu wydaje mi się sztucznym i niepotrzebnym wprowadzeniem homofonii. Wyrazy homofoniczne — to wyrazy, które wymawia się tak samo, mimo że ich zapis i znaczenie są inne. W języku polskim takie sytuacje wynikają zazwyczaj z ubezdźwięczniania spółgłosek w wygłosie. Np. wyrazy kod i kot artykułuje się [kot], niemniej odmiana przez przypadki — w dopełniaczu kodu i kota (wymawiane zgodnie z zapisem, tj. polski zapis nie różni się od zapisu fonetycznego) — pozwala odkryć, że są to różne słowa. Pomimo to konwencja zapisu, pomijająca ubezdźwięcznienie, wydaje się logiczna. Nie chodzi przecież o rejestrację wymowy, lecz o oddanie na piśmie cech dystynktywnych (pozwalających odróżnić fonemy i tym samym — jeden wyraz od innego), nawet jeśli w artykulacji zdarza im się zanikać.
Z wymowy wyrazów białoczerwony i biało-czerwony oraz fototechniczny i foto-techniczny — niezależnie od ich form fleksyjnych: w dopełniaczu białoczerwonego i biało-czerwonego oraz fototechnicznego i foto-technicznego — nie sposób zorientować się, czy składniki tych wyrazów zapisywać razem, czy — z dywizem, czy — rozddzielnie (bo i taka możliwość istnieje, a rządzi nią jeszcze inna reguła). Powstaje zatem sytuacja odmienna od opisanej w poprzednim akapicie. Tam homofonia dotykała tylko niektórych form wyrazowych i miała swe źródło w naturalnym zjawisku językowym. Tutaj natomiast wynika ona jedynie z ortograficznej konwencji, czyli — z arbitralnie narzuconej normy. Owszem, obecność łącznika lub jego brak precyzuje sens zrostu (pod warunkiem, że nadawca oraz odbiorca znają i stosują odpowiednie zasady, z czym różnie bywa), lecz to uszczegółowienie nie wydaje się niezbędne. Przecież podczas rozmowy radzimy sobie bez dywizu, a rodzaj zależności pomiędzy łączonymi przymiotnikami wywodzimy zazwyczaj z kontekstu.
Co gorsza, kombinacji semantycznych owych zależności da się stworzyć więcej niż dwie — jak wynika z rachunku zbiorów (czyli zakresów znaczeniowych), który przedstawiłem wcześniej — więc informacja przekazywana przez łącznik lub jego brak okazuje się ułomna. W efekcie pożytek z takiego zróżnicowania pisowni okazuje się wątpliwy. Rzadko ułatwia komunikację, za to zastawia na użytkowników języka ortograficzną pułapkę. Dlatego lepszym rozwiązaniem byłoby dopuszczenie oboczności zapisu przymiotników złożonych, bez uzależniania go od relacji pomiędzy składnikami wyrazu.
Podobne problemy stwarzała przez lata pisownia partykuły nie z imiesłowami przymiotnikowymi. Zapis łączny miał oznaczać stałą cechę, czyli — użycie przymiotnikowe (niepalący — ‘taki, który w ogóle nie pali’), a zapis rozdzielny — powstrzymywanie się od wykonywania czynności, czyli — użycie czasownikowe (nie palący — ‘taki, który w tej chwili nie pali’). Pojawiała się oczywiście wątpliwość, czy ktoś, kto rzucił palenie przed tygodniem jest już niepalący czy jeszcze — nie palący. Na szczęście Rada Języka Polskiego w pierwszej swojej uchwale rozwiązała problem, przyjmując, że poprawna jest pisownia łączna, ale rozdzielna pozostaje dopuszczalna. Byłoby miło, gdyby RJP podobnie potraktowała zapis przymiotników złożonych.
===
komor napisał/a:
Ech, widzę, że purystę językowego na tym forum spotyka los podobny, jakiego doznał inny purysta na pewnej jabłecznej liście dyskusyjnej, którą czytam od lat… Wygryźli w końcu gościa, choć ograniczał się tylko do wskazywania błędów ortograficznych, nie robiąc takich, przyznaję – przydługich, tyrad jak tutejszy.
Oho, widzę, że PT Moderator zabrał się za ocenianie postaw innych użytkowników forum. Toż określenia „purysta językowy” i „przydługie tyrady” mają wartościujący charakter. W kwestii formalnej: Jak ma się takie zachowanie do uwagi (połaczonej z relegowaniem części moich wpisów), jaką poczynił był tego samego dnia PT Administrator goltar w wątku Nikon D80 +stary nikkor 50mm 1,8 Ai-S a sterowanie przysłoną?
goltar napisał/a:
akwacyklista na przyszłość proszę ogranicz się do dyskusji w temacie bez ocen postaw innych forumowiczów.
Czy to oznacza, że na tym forum są równi i równiejsi?
Uważam, że zakaz wyrażania swojego stosunku do bliźnich (czego zresztą nie ma w regulaminie forum) utrudniałby prowadzenie polemik. Tym samym nie mam nic przeciwko dowolnym ocenom mojej skromnej osoby, o ile mnie nie zabrania się analogicznych poczynań. Niestety, opisana koincydencja sprawia wrażenie wybiórczego stosowania rozszerzającej interpretacji niejednoznacznie sformułowanego punktu 30. Regulaminu Forum, co prowadzi do dyskryminacji obok podpisanego.
Nie mam wpływu na to, w jaki sposób jestem postrzegany, niemniej uznanie mnie za „purystę językowego” — a zwłaszcza zestawienie z facetem, który wytykał błedy ortograficzne — świadczy chyba o niezrozumieniu mojego podejscia do języka. Owszem, zwracam uwagę na klarowność przekazu (tzn. na to, by myśl zakodowana w komunikacie przez nadawcę była możliwie zbliżona do treści rozkodowanej przez odbiorcę). Na ogół ortografia miewa na kwestie semantyczne wpływ znikomy. Dlatego do błędów w pisowni nie przywiązuję wielkiej wagi. Jest mi obojętne, czy ktoś napisze „grzegrzułka”, czy — „gżegżółka”, dopóki nie mam wątpliwości, o jaki desygnat chodzi. Zdarzają się wszakoż sytuacje — takie jak użycie dywizu w przymiotnikach złożonych — gdy zapis decyduje o sensie. Wtedy błąd ortograficzny może przeinaczać intencje piszącego, trzeba więc wyjaśnić, jakie były one naprawdę.
Mnie nie tak łatwo wygryźć. Jak zauważyłeś zapewne, nie pisuję postów zbyt często, ale nie zniechęcam się łatwo. I nigdy nie zapominam.
===
komor napisał/a:
Ja tam osobiście uważam, że jak można rozmawiać godzinami o tym, czy lepszy zoom czy stałka do kotleta, to czemu godzinami nie rozmawiać o języku, kawie czy polityce.
Do kotleta najbardziej smakują pojedyncze soczewki — w zastępstwie ziemniaczków, o ile biesiadnik ma dobre zęby i odporne podniebienie.
Akurat długie wymiany zdań o języku nie bardzo mnie pociągają, zwłaszcza na forum, gdzie Dyskutantów o jakiej takiej wiedzy na ten temat z fleszem by szukać. Ale skoro pojawiły się problemy — które głównie Ty artykułowałeś — starałem się przykroić moją wiedzę ze studiów do tutejszych potrzeb. Okazało się wszak, iz wyrosło pokolenie, które najchętniej porozumiewałoby się za pomocą emotikonów i dla którego przeczytanie kilkunastu akapitów jest zadaniem ponad siły. Przykro mi, ale nieco bardziej skomplikowanych kwestii w jakiejkolwiek dziedzinie nie da się wyjaśnić za pomocą internetowych chrząknięć.
===
komor napisał/a:
Ale o ile kawa czy polityka jest poza tematem tego forum, to język jest akurat medium, którym posługujemy się wszyscy…
Po tym wyznaniu nie dziwi sokratejskie hasło w Twojej stopce: „wiem że nic nie wiem”. Nie jestem wszak przekonany, czy warto chwalić się brakiem wiedzy i niechęcią do jej zdobywania (Sokrates był jednak bardziej przewrotny).
A jakąś książkę w życiu przeczytałeś czy ograniczasz się do zdań pojedynczych i emotikonów na forum?
[ Dodano: Pon 01 Lis, 2010 22:39 ]
Usjwo napisał/a:
Moglbym wiele napisac, ale wydaje mi sie ze i tak nie zrozumiesz, wiec szkoda klawiatury.
Odnoszę wrażenie, iż czasownik rozumieć pojmujesz paternalistycznie, niczym „kochający” tatuś, który pobił własne dziecko (dawniej nazywało się to ukarał laniem), a ów akt prawnie zabronionej (od niedawna) przemocy kończy kwestią „Zrozumiałeś, smarkaczu?”. Wyobraź sobie jednak, że można zrozumieć czyjąś argumentację i nie zgodzić się z nią, a tym samym — świadomie się jej nie podporządkować.
Dziękuję bardzo. Skorzystałem z Twojego zezwolenia w poprzednim fragmencie. Ciekawe, czy PT Administrator goltar zadecyduje arbitralnie, co może Cię urażać, i releguje tę część mojego wpisu na wątpliwej podstawie pktu 30. Regulaminu Forum (zresztą wskutek niejednoznaczności sformułowań niezgodnego z Art. 385. § 2. kodeksu cywilnego, więc z mocy prawa owe niejednoznaczne postanowienia należy tłumaczyć na korzyść użytkownika forum), czy pozostawi ją, uznając Twoje prawo do decydowania o własnych odczuciach.
Rzeczywiście, wymiana poglądów z kimś, kto przyznaje sobie znacznie większe prawa niż pozostałym dyskutantom, graniczy z niemożliwością (to już jest krytyka Twojej postawy).
Ja tu nie przyznaje ani nie ograniczam zadnych praw i przywilejow.
Wiem, że nie masz na tym forum moderatorskich uprawnień, więc pisząc „[…] kto przyznaje sobie znacznie większe prawa niż pozostałym dyskutantom […]”, użyłem metafory. W przyszłości muszę chyba unikać przenośni, gdyż rozumiane bywają zbyt dosłownie.
Sens tego sformułowania był następujący: Jeśli krytykujesz kogoś, a jednocześnie upierasz się, że nie bierzesz udziału w sporze, dajesz do zrozumienia, iż wolałbyś, aby nie polemizowano z Tobą. Tym samym swoje prawo do krytyki uznajesz za ważniejsze od analogicznego prawa pozostałych dyskutantów, nawet jeśli praktyczna skuteczność Twojego zastrzeżenia okazuje się niewielka.
Niestety, nie można zjeść ciastka i nadal mieć to ciastko. Tak samo nie można być jednocześnie postronnym obserwatorem i uczestnikiem.
Nie może. Na Forum „Optyczne.pl” obowiązuje Regulamin, który zabrania pewnych zachowań. Inna sprawa, że ów wzorzec umowy okazuje się w wielu ważnych punktach niezgodny z polskim prawem, czego przykład dałem wyżej.
Moim skromnym zdaniem każda cenzura jest złem, gdyż ogranicza wolność słowa. PT Administratorom zaproponowałbym pożyteczniejsze zajęcia (np. takie dopracowanie Regulaminu Forum, by nie zawierał on klauzul abuzywnych) niż wykoślawianie przebiegu dyskusji.
===
Usjwo napisał/a:
Tez zle zrozumiales. Masz duza wiedze, ale nie jestes jedyny ktory taka wiedze posiada, jak bede czegos potrzebowal skorzystam z innych zrodel.
Ależ nie wątpię, że potrafisz znaleźć sobie inne źródła wiedzy. Może należałoby zmodyfikować porzekadło: „Na złość babci założę inne nauszniki”.
Jak na razie jednak Twoja groźba powstrzymania się od lektury moich wpisów okazuje się czcza. Bez ich przeczytania przez Ciebie nie byłoby przecież naszej wymiany zdań.
[ Dodano: Pon 01 Lis, 2010 22:55 ]
masza napisał/a:
akwacyklista, przyznajesz sobie prawo do słowotwórczych szaleństw […]
Gdybym chciał się zasłaniać, wybrałbym bardziej płodnego literata, np. Józefa Ignacego Kraszewskiego. Z kilkuset tomów spuścizny można niezłą barykadę ułozyć.
===
masza napisał/a:
[…] by chwilę później pomachać różową damską bielizną […]
Różowa bielizna nie nadaje się do machania. Co innego białoczerwona. Imaginuj sobie, Waćpanno: Nad barykadą z dzieł zebranych Kraszewskiego powiewa białoczerwony biusthalter matki Polki karmiącej. Czyż to nie patriotyczna scena „[..] dla pokrzepienia serc” (to już cytata z innego literata)? Toć przywołane narządy — jak wiadomo z anatomii — właśnie w piersiach biją. Azaliż obraz taki nie przypomina — jako żywo — dzieł wiekopomnych Matejki, Kossaków albo nawet — toutes proportions gardées — Delacroix?
===
masza napisał/a:
[…] i uparcie twierdzisz, że słowo "białoczerwony" ma głęboki sens.
Dla mnie był to przykład róznic znaczeniowych, jakie wynikają z odmiennych zapisów wyrazów dwuprzymiotnikowych. Uparcie nie chcesz przyjąć do wiadomości, że niekiedy ortografia wpływa na znaczenie.
Nic dziwnego: Człon akwa- w mojej ksywie oznacza związek z wodą.
A serio: Po kolei odpowiadałem na rozmaite zastrzeżenia, więc konstrukcja moich ostatnich postów (zresztą sztucznie połączonych w całość przez internetową maszynerię) nie mogła być finezyjna.
===
kozidron napisał/a:
Taki słowotwórczy potok bez trzymania się tematu [...]
Skoro uznajesz to, co napisałem, za „słowotwórczy potok”, nie powinno sprawić Ci kłopotu wyłowienie (nomen omen) z moich tekstów na tym forum 5 (słownie: pięciu) wyrazów, których nie ma w słownikach (oczywiście z wyłączeniem określeń cytowanych przeze mnie).
Temat tego wątku jest następujący: Problemy z polską terminologią foto-techniczną. Jednym z największych problemów w stosowaniu tej terminologii — co wiem z translatorskiej praktyki — okazuje się znalezienie sensownych i łatwo przyswajalnych nazw nowych urządzeń i zjawisk, które pojawiają się za sprawą postępu technicznego. W jaki sposób chciałbyś poradzić sobie z tak ważną kwestią bez słowotwórstwa tudzież nadawania istniejącym wyrazom nowych znaczeń?
===
kozidron napisał/a:
[...] to jeszcze rzetelna dyskusja czy już brak "zasad dżentelmeńskich".
Chyba nie do końca zrozumiałeś, o co chodzi w porzekadle, do którego nawiązałem we wpisie dodanym przeze mnie 22 czerwca 2010 r. o 05:23. W bardziej rozbudowanej wersji brzmi ono: „Dżentelemeni nie dyskutują o faktach. Dżentelmeni fakty stwierdzają”. Sentencja ta nie ma wiele wspólnego z przymiotnikiem dżentelmeński (‘taktowny, grzeczny’). Spór o to, co daje się ustalić obiektywnie, nie ma większego sensu. Ma natomiast sens konfrontacja różnych opinii o tych faktach.
Nie mam pretensji do hijaxa_pl, że nie podoba mu się termin fleksja programu. Mam natomiast pretensję, iż w poście z 28 marca 2010 r., 17:05pomówił mnie (czyli podał nieprawdziwy fakt na mój temat) o to, jakobym przetłumaczył w ten sposób angielskie wyrażenie program shift. W rzeczywistości starałem się znaleźć odpowiednik stosowanego przez Nikona określenia Flexible Program.
===
kozidron napisał/a:
Nie wiem co jest gorsze "dla dobra międzynarodowego" - niekompletna wiedza którą wręcz zarzucasz hijax_pl [...]
Nie zarzucam hijaxowi_pl „niekompletnej wiedzy”. Nikt na świecie nie wie wszystkiego, więc każda wiedza okazuje się niekompletna. Zarzucam mu przedstawianie — nie zawsze, ale wystarczająco często — niesprawdzonych lub fałszywych faktów jako prawdy. Taką działalność „oświatową” — zwłaszcza, gdy nakierowana jest ona na początkujących — uznaję za szkodnictwo i dlatego czasem staram się z nią walczyć.
Moje „wynaturzenia” — jak byłeś łaskaw to elegancko określić — sprowadziły się do usunięcia łącznika w słowie biało-czerwony i zastanowieniu się, co taka operacja — zgodna z obowiązującymi regułami ortograficznymi (sic!) — zmienia w znaczeniu wyrazu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
forum.optyczne.pl wykorzystuje pliki cookies, które są zapisywane na Twoim komputerze.
Technologia ta jest wykorzystywana w celach reklamowych i statystycznych.
Pozwala nam określać zachowania użytkowników na stronie, dostarczać im odpowiednie treści oraz reklamy,
a także ułatwia korzystanie z serwisu, np. poprzez funkcję automatycznego logowania.
Pliki cookies mogą też być wykorzystywane przez współpracujących z nami reklamodawców, a także przez narzędzie Google Analytics, które jest przez nas wykorzystywane do zbierania statystyk.
Korzystanie z serwisu Optyczne.pl przy włączonej obsłudze plików cookies jest przez nas traktowane, jako wyrażenie zgody na zapisywanie ich w pamięci urządzenia, z którego korzystasz.
Jeżeli się na to nie zgadzasz, możesz w każdej chwili zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Przeczytaj, jak wyłączyć pliki cookie i nie tylko »
Strona wygenerowana w 0,88 sekundy. Zapytań do SQL: 14